RPG - nowa sesja.
RPG - nowa sesja.
Janick obudził się gwałtownie. Strużki potu na jego rozpalonym czole świadczyły o tym, iż po raz kolejny nie była to spokojna noc. Który to już raz dręczy go ten sam koszmar? Chłopiec wiedząc, że już nie zaśnie usiadł na łóżku.
„Mam już 14 lat – przez ostatnie 3 mam ten sam koszmar. Noc w noc uczestniczę w jakiejś straszliwej bitwie. Nie wygląda ona tak jak w opowieściach dziadka – nie ma rycerzy w walczących zbrojach i obrzydliwych, przepełnionych strachem przed zbliżającym się końcem ich marnego żywota orków. Nie ma w niej nic z zasłyszanej atmosfery podniosłego zdarzenia i późniejszej chwały dla zwycięzców, którymi jakimś dziwnym trafem w opowieściach dziadka zawsze były siły dobra. W historiach dziadka batalia wydaje się podniosłym, oczyszczającym zdarzeniem, po którym zawsze ci źli uciekają w popłochu. W moim śnie bitwa wygląda zupełnie inaczej. Po obu stronach znajdują się przedstawiciele wszystkich ras – ramię w ramię walczą krasnoludy, elfy, ludzie, ale co najdziwniejsze również gobliny, orki, trolle. Szkarłatne, rozrywane błyskawicami niebo podkreśla nienaturalność całej sytuacji. Po pewnym czasie jakby na jakiś niemy sygnał obie armię uderzają na siebie. Twarze wojowników wyrażają tylko jedno uczucie – nienawiść. Zabić, zniszczyć, unicestwić przeciwnika za wszelką cenę. Nie ma mowy o honorze, chwale czy prawości. Jest tylko walka na śmierć i życie.
Pierwsze szeregi starły się ze sobą. Straszliwy krzyk uniósł się nad polem bitwy. Ten krzyk jest zapowiedzią strasznego żniwa, jakie zbierze dzisiaj śmierć. Dopiero teraz zauważam, że obie armie różnią się od siebie jednym szczegółem. Jedna z armii na zbrojach wymalowane ma czerwoną farbą głowę węża, druga to samo tylko, że niebieską farbą. „Niebieski” oddział krasnoludów wdarł się pomiędzy szeregi ludzkich łuczników. Ciężko jest dostrzec ruch, krótkich, krępych, krasnoludzkich rąk dzierżących topory – wszystko dzieje się tak szybko. O skuteczności ich ataku świadczą tylko spadające na rozmiękłą od deszczu murawę części ciała. Nagle oślepiający błysk. Krasnoludzki dowódca patrzy na swój oddział w osłupieniu obserwując jak w oczach jego towarzyszy gaśnie iskierka życia. Patrzy z wyrzutem w niebo i wznosząc modły osuwa się na ziemię – spalone ciała jego towarzyszy opadają na pole bitwy w akompaniamencie szyderczego śmiechu „czerwonego” elfickiego czarodzieja. Nie trwa on jednak długo – urywa się nagle głośnym rzężeniem. Niebieska strzała przeszywa gardło czarodzieja.
Kolejne starcia, kolejne minuty zabijania. Na polu bitwy nie ma rannych – są oni natychmiast dobijani tak jakby jakaś siła nie życzyła sobie triumfu życia nad śmiercią. To miało być jednostronne zwycięstwo ponurego kosiarza. Fetor unoszący się nad pobojowiskiem jest nie do zniesienia – mieszanina krwi, ekskrementów, potu, ozonu, rozkładających się powoli zwłok. Pozostali przy życiu jednak go nie czują – mają tylko jeden cel – znieść z powierzchni ziemi przeciwnika.
Ostatnie dwa odziały walczą ze sobą. Ludzkie miecze, krzyżujące się z krasnoludzkimi toporami, elfickie i goblinie strzały siejące zamęt w przeciwległych szeregach, Czerwoni i Niebiescy czarodzieje rzucający i unieszkodliwiający swoje najstraszniejsze zaklęcia. Każda sekunda przynosi śmierć, szeregi rzedną. Zostaje ich dwóch. Czerwony, dzierżący dwa półtoraręczne miecze człowiek i niebieski elf z kataną i krótkim mieczem. Oboje ciężko dysząc spoglądają na siebie. Rozglądają się dookoła i widzą stosy, istne morze zwłok, kończyn, porzuconej broni. Wiedzą, że to już koniec – że na ich drodze stoi tylko jeden przeciwnik, którego wystarczy pozbawić życia w imię zachowania własnego. Błysk w oku i śpiew klingi. Parada. Półobrót. Zastawa. Krople krwi z rozciętego ramienia. Finta. Riposta. Kolejne niekończące walki cięcie i zmieszanie się krwi w zwarciu. Chwila zawahania…koniec pojedynku. Człowiek opada z pochyloną głową na kolana. Krople deszczu kapią mu z włosów i wsiąkają w nabijany ćwiekami kaftan leżącego przed nim martwego elfa. Człowiek podnosi głowę wbijając w pustkę niewidzące oczy. W tym momencie czuje, że staje się nim. Ogromny ból rozchodzący się od podstawy czaszki po wszystkich członkach, zapach ozonu, oślepiający błysk i potem ciemność.
Budzę się w swoim łóżku. Codziennie rozgrywam tą samą bitwę. Codziennie z tym samym rezultatem. Nie mówiłem o tym dziadkowi, bo uznałby mnie za pomylonego. Muszę jakoś ostudzić rozgrzaną głowę. Myślę, że jak zostawię domostwo na jakiś czas to nic się nie stanie – mieszkamy na odludziu. Co prawda dziadek przykazał mi siedzieć w domu i czekać do jego powrotu ale przecież się nie dowie – najwcześniej wróci za 3 dni. Gdzie by tu pójść? Nad wodospadem jest za głośno – potrzebuje jakiegoś cichego, spokojnego miejsca, aby zebrać myśli. Tak – zdecydowanie ta polana się nadaje.”
Janick uśmiechając się do siebie przywdział ciepły kaftan z owczej wełny i ruszył w kierunku polanki, na której wysłuchiwał często opowieści dziadka. Nie nosił żadnej broni – dziadek zbeształ go kiedyś za sporządzenie sobie drewnianego miecza. Tłumaczył Janickowi, że nie życzy sobie żadnej broni w swoim domu – zapewnił go, że nie mają się czego obawiać. Dotarcie do polany nie zajęło Janickowi dużo czasu – była oddalona od domostwa o jakieś 800 kroków. Ku swojemu zdumieniu odkrył, że pusta zazwyczaj polana zajęta została przez kilka postaci. Ubrani byli niczym żebracy z miasta Attia – o przynależności do innej profesji świadczyła tylko pokaźna ilość wielorakiej broni. Jedna z postaci – kobieta jak się później okazało była najwidoczniej czarodziejką, jako, że bawiła się małym płomyczkiem pełzającym po jej dłoni. Janick ostrożnie zbliżył się do skraju polanki chcąc przysłuchać się głośnej dyspucie.
„Błąkamy się po tym pustkowiu już ponad tydzień. Od czasu wyjścia z tej przeklętej świątyni minął dobry miesiąc. Gdyby nie nasi nowi towarzysze, którzy udostępnili nam swoje mikstury lecznicze prawdopodobnie wszyscy skończylibyśmy jako pokarm dla leśnych zwierząt. Na dodatek dalej tak naprawdę nie wiemy co się stało w tej świątyni i co stało się z Thorinem. Czy tylko ja nic nie pamiętam?”
„Uspokój się Illaifenie – już przecież rozmawialiśmy o tym. Żadne z nas nie pamięta tamtych wydarzeń. Nie wiemy, co się stało, ale roztrząsanie tamtych zdarzeń nic nam nie da. Trzeba się zastanowić nad naszą przyszłością. Nasze mieszki dalej są puste. Za coś trzeba będzie w najbliższym mieście kupić sprzęt, mikstury, odziać się porządniej, bo teraz wyglądamy jak żebracy. Przede wszystkim trzeba w końcu dotrzeć do jakiegoś miasta.”
„Zgadzam się z Hennem – nie ma co się użalać nad swoim losem - trzeba działać. Jutro skoro świt wyruszamy w kierunku podanym nam przez naszych nowych współtowarzyszy. Za kilka dni powinniśmy dotrzeć do Adrii.”
Nagle Janick nieostrożnie nastąpił na gałąź, która złamała się z głośnym trzaskiem. Po kilku sekundach chłopiec został otoczony przez wszystkich siedzących wcześniej przy ognisku…
„Mam już 14 lat – przez ostatnie 3 mam ten sam koszmar. Noc w noc uczestniczę w jakiejś straszliwej bitwie. Nie wygląda ona tak jak w opowieściach dziadka – nie ma rycerzy w walczących zbrojach i obrzydliwych, przepełnionych strachem przed zbliżającym się końcem ich marnego żywota orków. Nie ma w niej nic z zasłyszanej atmosfery podniosłego zdarzenia i późniejszej chwały dla zwycięzców, którymi jakimś dziwnym trafem w opowieściach dziadka zawsze były siły dobra. W historiach dziadka batalia wydaje się podniosłym, oczyszczającym zdarzeniem, po którym zawsze ci źli uciekają w popłochu. W moim śnie bitwa wygląda zupełnie inaczej. Po obu stronach znajdują się przedstawiciele wszystkich ras – ramię w ramię walczą krasnoludy, elfy, ludzie, ale co najdziwniejsze również gobliny, orki, trolle. Szkarłatne, rozrywane błyskawicami niebo podkreśla nienaturalność całej sytuacji. Po pewnym czasie jakby na jakiś niemy sygnał obie armię uderzają na siebie. Twarze wojowników wyrażają tylko jedno uczucie – nienawiść. Zabić, zniszczyć, unicestwić przeciwnika za wszelką cenę. Nie ma mowy o honorze, chwale czy prawości. Jest tylko walka na śmierć i życie.
Pierwsze szeregi starły się ze sobą. Straszliwy krzyk uniósł się nad polem bitwy. Ten krzyk jest zapowiedzią strasznego żniwa, jakie zbierze dzisiaj śmierć. Dopiero teraz zauważam, że obie armie różnią się od siebie jednym szczegółem. Jedna z armii na zbrojach wymalowane ma czerwoną farbą głowę węża, druga to samo tylko, że niebieską farbą. „Niebieski” oddział krasnoludów wdarł się pomiędzy szeregi ludzkich łuczników. Ciężko jest dostrzec ruch, krótkich, krępych, krasnoludzkich rąk dzierżących topory – wszystko dzieje się tak szybko. O skuteczności ich ataku świadczą tylko spadające na rozmiękłą od deszczu murawę części ciała. Nagle oślepiający błysk. Krasnoludzki dowódca patrzy na swój oddział w osłupieniu obserwując jak w oczach jego towarzyszy gaśnie iskierka życia. Patrzy z wyrzutem w niebo i wznosząc modły osuwa się na ziemię – spalone ciała jego towarzyszy opadają na pole bitwy w akompaniamencie szyderczego śmiechu „czerwonego” elfickiego czarodzieja. Nie trwa on jednak długo – urywa się nagle głośnym rzężeniem. Niebieska strzała przeszywa gardło czarodzieja.
Kolejne starcia, kolejne minuty zabijania. Na polu bitwy nie ma rannych – są oni natychmiast dobijani tak jakby jakaś siła nie życzyła sobie triumfu życia nad śmiercią. To miało być jednostronne zwycięstwo ponurego kosiarza. Fetor unoszący się nad pobojowiskiem jest nie do zniesienia – mieszanina krwi, ekskrementów, potu, ozonu, rozkładających się powoli zwłok. Pozostali przy życiu jednak go nie czują – mają tylko jeden cel – znieść z powierzchni ziemi przeciwnika.
Ostatnie dwa odziały walczą ze sobą. Ludzkie miecze, krzyżujące się z krasnoludzkimi toporami, elfickie i goblinie strzały siejące zamęt w przeciwległych szeregach, Czerwoni i Niebiescy czarodzieje rzucający i unieszkodliwiający swoje najstraszniejsze zaklęcia. Każda sekunda przynosi śmierć, szeregi rzedną. Zostaje ich dwóch. Czerwony, dzierżący dwa półtoraręczne miecze człowiek i niebieski elf z kataną i krótkim mieczem. Oboje ciężko dysząc spoglądają na siebie. Rozglądają się dookoła i widzą stosy, istne morze zwłok, kończyn, porzuconej broni. Wiedzą, że to już koniec – że na ich drodze stoi tylko jeden przeciwnik, którego wystarczy pozbawić życia w imię zachowania własnego. Błysk w oku i śpiew klingi. Parada. Półobrót. Zastawa. Krople krwi z rozciętego ramienia. Finta. Riposta. Kolejne niekończące walki cięcie i zmieszanie się krwi w zwarciu. Chwila zawahania…koniec pojedynku. Człowiek opada z pochyloną głową na kolana. Krople deszczu kapią mu z włosów i wsiąkają w nabijany ćwiekami kaftan leżącego przed nim martwego elfa. Człowiek podnosi głowę wbijając w pustkę niewidzące oczy. W tym momencie czuje, że staje się nim. Ogromny ból rozchodzący się od podstawy czaszki po wszystkich członkach, zapach ozonu, oślepiający błysk i potem ciemność.
Budzę się w swoim łóżku. Codziennie rozgrywam tą samą bitwę. Codziennie z tym samym rezultatem. Nie mówiłem o tym dziadkowi, bo uznałby mnie za pomylonego. Muszę jakoś ostudzić rozgrzaną głowę. Myślę, że jak zostawię domostwo na jakiś czas to nic się nie stanie – mieszkamy na odludziu. Co prawda dziadek przykazał mi siedzieć w domu i czekać do jego powrotu ale przecież się nie dowie – najwcześniej wróci za 3 dni. Gdzie by tu pójść? Nad wodospadem jest za głośno – potrzebuje jakiegoś cichego, spokojnego miejsca, aby zebrać myśli. Tak – zdecydowanie ta polana się nadaje.”
Janick uśmiechając się do siebie przywdział ciepły kaftan z owczej wełny i ruszył w kierunku polanki, na której wysłuchiwał często opowieści dziadka. Nie nosił żadnej broni – dziadek zbeształ go kiedyś za sporządzenie sobie drewnianego miecza. Tłumaczył Janickowi, że nie życzy sobie żadnej broni w swoim domu – zapewnił go, że nie mają się czego obawiać. Dotarcie do polany nie zajęło Janickowi dużo czasu – była oddalona od domostwa o jakieś 800 kroków. Ku swojemu zdumieniu odkrył, że pusta zazwyczaj polana zajęta została przez kilka postaci. Ubrani byli niczym żebracy z miasta Attia – o przynależności do innej profesji świadczyła tylko pokaźna ilość wielorakiej broni. Jedna z postaci – kobieta jak się później okazało była najwidoczniej czarodziejką, jako, że bawiła się małym płomyczkiem pełzającym po jej dłoni. Janick ostrożnie zbliżył się do skraju polanki chcąc przysłuchać się głośnej dyspucie.
„Błąkamy się po tym pustkowiu już ponad tydzień. Od czasu wyjścia z tej przeklętej świątyni minął dobry miesiąc. Gdyby nie nasi nowi towarzysze, którzy udostępnili nam swoje mikstury lecznicze prawdopodobnie wszyscy skończylibyśmy jako pokarm dla leśnych zwierząt. Na dodatek dalej tak naprawdę nie wiemy co się stało w tej świątyni i co stało się z Thorinem. Czy tylko ja nic nie pamiętam?”
„Uspokój się Illaifenie – już przecież rozmawialiśmy o tym. Żadne z nas nie pamięta tamtych wydarzeń. Nie wiemy, co się stało, ale roztrząsanie tamtych zdarzeń nic nam nie da. Trzeba się zastanowić nad naszą przyszłością. Nasze mieszki dalej są puste. Za coś trzeba będzie w najbliższym mieście kupić sprzęt, mikstury, odziać się porządniej, bo teraz wyglądamy jak żebracy. Przede wszystkim trzeba w końcu dotrzeć do jakiegoś miasta.”
„Zgadzam się z Hennem – nie ma co się użalać nad swoim losem - trzeba działać. Jutro skoro świt wyruszamy w kierunku podanym nam przez naszych nowych współtowarzyszy. Za kilka dni powinniśmy dotrzeć do Adrii.”
Nagle Janick nieostrożnie nastąpił na gałąź, która złamała się z głośnym trzaskiem. Po kilku sekundach chłopiec został otoczony przez wszystkich siedzących wcześniej przy ognisku…
Etiám sanáto vúlnĕre, cícatríx manét
Re: RPG - nowa sesja.
No no no, kogo my tu mamy!
Usmiecham się do chłopaka
Usmiecham się do chłopaka
Dobro jest dobrem, nawet gdy nikt go nie czyni. Zło jest złem, nawet gdy wszyscy je czynią
-
- Posty: 165
- Rejestracja: sob sty 04, 2020 10:13 am
Re: RPG - nowa sesja.
Wyciagam fajkę z ust i mierze nią w chłopca.
A tyś co za jeden? Hę? Gadaj mi tu ale żywo!
Po tych słowach zaciągam sie głęboko aromatycznym, błogo gryzącym gardło tytoniem i uważnie rozglądam sie po okolicy.
Pięknie, jakiś obszczymajtek podszedł nas jak chłop krowe. Nie ma co......
Przyglądam się uważnie chłopakowi, po czym przenoszę wzrok na obwąchującego go Groga.
A idź ty, cholero jedna. Katar masz czy co? Pędraka nie wyczułeś. Na co mi taki pies. Ja cię na rekawicę przerobie.
Pies położył uszy po sobie i na przygiętych łapach i z podkulonym ogonem zszedl z oczu swego pana,(zajmując miejsce przy tobołkach). Patrzył raz na krasnoluda raz na chłopaka.
Oparłem jedną rękę na toporze drugą podtrzymuję fajkę.
A tyś co za jeden? Hę? Gadaj mi tu ale żywo!
Po tych słowach zaciągam sie głęboko aromatycznym, błogo gryzącym gardło tytoniem i uważnie rozglądam sie po okolicy.
Pięknie, jakiś obszczymajtek podszedł nas jak chłop krowe. Nie ma co......
Przyglądam się uważnie chłopakowi, po czym przenoszę wzrok na obwąchującego go Groga.
A idź ty, cholero jedna. Katar masz czy co? Pędraka nie wyczułeś. Na co mi taki pies. Ja cię na rekawicę przerobie.
Pies położył uszy po sobie i na przygiętych łapach i z podkulonym ogonem zszedl z oczu swego pana,(zajmując miejsce przy tobołkach). Patrzył raz na krasnoluda raz na chłopaka.
Oparłem jedną rękę na toporze drugą podtrzymuję fajkę.
Be the change that you wish to see in the world
-
- Posty: 144
- Rejestracja: śr sty 01, 2020 11:35 pm
Re: RPG - nowa sesja.
Wykonując kilka prostych ruchów ręką otaczam chłopca kręgiem lodowatego zielonego płomienia. Po krótkiej chwili gdy płomień zgasł, surowym wzrokiem spoglądam w jego wystaszone oczy.
Czego tutaj szukasz?
Czego tutaj szukasz?
I have not failed. I've just found 10,000 ways that won't work
-
- Posty: 153
- Rejestracja: sob sty 04, 2020 8:49 am
Re: RPG - nowa sesja.
Nie mówię nic. Moje lodowate, nieufne spojrzenie przeszywa na wskroś intruza, a sztylet którym się właśnie bawię daje jasno do zrozumienia, co nieszczęśnika może spotkać przy najdrobniejszym, podejrzanym ruchu...
You've gotta dance like there's nobody watching,
Love like you'll never be hurt,
Sing like there's nobody listening,
And live like it's heaven on earth.
Love like you'll never be hurt,
Sing like there's nobody listening,
And live like it's heaven on earth.
Re: RPG - nowa sesja.
Staję za plecami towarzyszy, zakladam ręce i zmarszczywszy czoło przypatruję się chłopcu ciekawie, nic nie mówiąc... Niebezpiecznie zza pleców wystaje moja kusza...
[moją postać dodam jeszcze dziś]
[moją postać dodam jeszcze dziś]
Nie licz dni, spraw by dni się liczyły
Re: RPG - nowa sesja.
Zrywa się nagle porywisty wiatr. Chłopiec pada na kolana ze spuszczoną głową, rozpościera ramiona i wtedy fala uderzeniowa rzuca wami o ziemię. Liście tańczą wokół postaci chłopca niczym jakaś ochronna aura. Ci z darem pośród Was wyczuwają, że w tym momencie chłopiec jest źródłem ogromnej magicznej siły. Nagle w waszych głowach zaczyna pojawiać się głos – nie odbieracie go tak jak zawsze, ale czujecie tak jakby ktoś wam wypalał słowa prosto na powiekach…
„Jam jest siódmy z siódmego, Pięść Północy, Kwiat Mądrości, gardzący i wzgardzony. Zgubiony przez swoją pychę. Czas zemsty nadchodzi – wyczuwam to w kręgach czasu. Ostrze wieków zatopi się w zdrajcy i przywróci równowagę. Szukajcie tego, czego nie chcecie znaleźć, poddajcie się temu, czemu nie chcecie się poddać. Strzeżcie się białego kruka. Podążajcie za moją krwią.”
Dopada was potworny ból głowy i tracicie przytomność…
Budzicie się wszyscy w tym samym momencie. Czujecie, że od ogniska, przy którym siedzi tajemniczy chłopiec rozchodzą się smakowite zapachy, co przypomina wam o tym, że od kilku dni nie jedliście ciepłej strawy.
„Jam jest siódmy z siódmego, Pięść Północy, Kwiat Mądrości, gardzący i wzgardzony. Zgubiony przez swoją pychę. Czas zemsty nadchodzi – wyczuwam to w kręgach czasu. Ostrze wieków zatopi się w zdrajcy i przywróci równowagę. Szukajcie tego, czego nie chcecie znaleźć, poddajcie się temu, czemu nie chcecie się poddać. Strzeżcie się białego kruka. Podążajcie za moją krwią.”
Dopada was potworny ból głowy i tracicie przytomność…
Budzicie się wszyscy w tym samym momencie. Czujecie, że od ogniska, przy którym siedzi tajemniczy chłopiec rozchodzą się smakowite zapachy, co przypomina wam o tym, że od kilku dni nie jedliście ciepłej strawy.
Etiám sanáto vúlnĕre, cícatríx manét
-
- Posty: 153
- Rejestracja: sob sty 04, 2020 8:49 am
Re: RPG - nowa sesja.
Podnoszę się z ziemi i pospiesznie sprawdzam swój ekwipunek bojowy a w szczególności moją "fujareczkę"(fachowo zwaną pistolecikiem). Szukam wzrokiem swojego wiernego psa. Upewniwszy się, że smakowite zapachy nie pochodzą z jego pieczonego, zapchlonego truchła oddycham z wyraźną ulgą.
Rzucam piorunujące spojżenie w stronę Amrotha i mruczę przez zęby.
Wy i te wasze ylfie sztuczki, psia jego mać. Zachciało mu się zielonych ogników puszczać to teraz mamy. Od magii trza z daleka, w ostatecznośći najwyżej. A nie na około srutututu jarmaczne sztuczki pokazywać. Tfuu!. Każda akcja budzi reakcję. Zasada prosta. Ale dla niektórych chyba za prosta. A reakcja gówniarza była, heh, powalająca.
Odwrócilem się w stronę ogniska bo rzekłem już co rzec miałem a burczenia w brzuchu ni jak nie mogłem opanować.
Chyba bratku mamy do pogadania trochę, hę?
Powiedziałem do chłopca spoglądając z ciekawością to na niego to na źródło jakże drażniącego pusty żołądek zapachu.
Rzucam piorunujące spojżenie w stronę Amrotha i mruczę przez zęby.
Wy i te wasze ylfie sztuczki, psia jego mać. Zachciało mu się zielonych ogników puszczać to teraz mamy. Od magii trza z daleka, w ostatecznośći najwyżej. A nie na około srutututu jarmaczne sztuczki pokazywać. Tfuu!. Każda akcja budzi reakcję. Zasada prosta. Ale dla niektórych chyba za prosta. A reakcja gówniarza była, heh, powalająca.
Odwrócilem się w stronę ogniska bo rzekłem już co rzec miałem a burczenia w brzuchu ni jak nie mogłem opanować.
Chyba bratku mamy do pogadania trochę, hę?
Powiedziałem do chłopca spoglądając z ciekawością to na niego to na źródło jakże drażniącego pusty żołądek zapachu.
You've gotta dance like there's nobody watching,
Love like you'll never be hurt,
Sing like there's nobody listening,
And live like it's heaven on earth.
Love like you'll never be hurt,
Sing like there's nobody listening,
And live like it's heaven on earth.
Re: RPG - nowa sesja.
Wstaję lekko oszołomiony obecną sytuacją i poirytowany gadką Grismy. Podchodzę do ogniska i staje na przeciwko niego.
Nie ma to jak inteligentna krytyka usłyszana z ust krasnoluda. Bacz na słowa. Może chłopak przestraszył się twojej zarośniętej, paskudnej gęby, co byłoby wielce prawdopodobne.
Odszedłem od ogniska bo nagle przypomniałem sobie że nie sprawdziłem swoich rzeczy.
Nie ma to jak inteligentna krytyka usłyszana z ust krasnoluda. Bacz na słowa. Może chłopak przestraszył się twojej zarośniętej, paskudnej gęby, co byłoby wielce prawdopodobne.
Odszedłem od ogniska bo nagle przypomniałem sobie że nie sprawdziłem swoich rzeczy.
Nie licz dni, spraw by dni się liczyły
Re: RPG - nowa sesja.
Otworzyłem oczy leżąc twarzą ziemi. W ustach czuje ziarnka piasku. Pierwsza myśl - spróbować poruszać nogami, czy aby mi nie połamało kręgosłupa. Z przestrachem ruszam palcami u stóp, potem całą noga. Z ulgą podnoszę się, otrzepuję, spluwam, podnoszę leżącą obok kuszę, sprawdzam czy wszystko mam.
Patrzę na chłopca i mówię do towarzyszy:
NA bogów, jak tak dalej pójdzie, to długo nie pożyjemy, mówię Wam...
Patrzę na chłopca i mówię do towarzyszy:
NA bogów, jak tak dalej pójdzie, to długo nie pożyjemy, mówię Wam...
Życie jest jak jazda na rowerze. Żeby utrzymać równowagę, musisz być w ciągłym ruchu
-
- Posty: 153
- Rejestracja: sob sty 04, 2020 8:49 am
Re: RPG - nowa sesja.
Dochodzę do siebie, czując potworny ból głowy. I nie tylko głowy, dolna cześć mojego ciała płonie niczym stos...... Kieruje oczy ku górze niczym w modłach i w myślach przeklinam Bogów "No toście sobie przypomnieli w odpowiedniej chwili o tym że jestem kobietą!"
Rozglądam się w poszukiwaniu moich rzeczy, które na szczęście leżą tuż obok. Czuję zapach pieczonego czegoś ... Na chwile zapominam o swojej słabości i z zainteresowaniem, i diabelnie burczącym brzuchem, wpatruje sie w przepyszne kąski delikatnie otoczone skwierczącymi płomieniami.
Nie wiem jak reszta, ale ja chętnie coś bym zjadła... nie obchodzi mnie co to jest, pachnie smakowicie...
Rozglądam się w poszukiwaniu moich rzeczy, które na szczęście leżą tuż obok. Czuję zapach pieczonego czegoś ... Na chwile zapominam o swojej słabości i z zainteresowaniem, i diabelnie burczącym brzuchem, wpatruje sie w przepyszne kąski delikatnie otoczone skwierczącymi płomieniami.
Nie wiem jak reszta, ale ja chętnie coś bym zjadła... nie obchodzi mnie co to jest, pachnie smakowicie...
You've gotta dance like there's nobody watching,
Love like you'll never be hurt,
Sing like there's nobody listening,
And live like it's heaven on earth.
Love like you'll never be hurt,
Sing like there's nobody listening,
And live like it's heaven on earth.
Re: RPG - nowa sesja.
Spokojnie wstaję, sprawdzam czy wszystkie moje rzeczy są na miejscu i siadam na ziemi bez słowa wpatrując sie w chłopca obojętnym wzrokiem. Tymczasem w myślach próbuję dojśc do odpowiedzi na pytanie "o co w tym wszystkim chodzi?".
There are only two ways to live your life. One is as though nothing is a miracle. The other is as though everything is a miracle
Re: RPG - nowa sesja.
Sprawdzacie stan waszego ekwipunku odkrywając, że wszystko jest na swoim miejscu. Nawet pchły w sierści Groga są tam gdzie były. Skuszeni zapachami zbliżacie się do ogniska aby wypełnić swoje żołądki strawą, a umysły zrozumieniem ostatnich wydarzeń.
Witajcie. Nie wiem kim jesteście ale nie wyglądacie na złoczyńców. Kiedy mnie otoczyliście straciłem przytomność, a kiedy się ocknąłem to wszyscy spaliście. Postanowiłem więc pokazać wam, że mam pokojowe zamiary i przyniosłem trochę mięsa abyście mogli się posilić. Nie denerwuj się mości krasnoludzie - nie wiem dlaczego nagle zemdlałem. Czy moglibyście mi powiedzieć kim jesteście i jaki jest cel waszej obecności tutaj? Nie było tu nikogo od kiedy pamiętam - nawet okoliczni handlarze pojawiali się tylko na trakcie południowym tak jakby ta okolica dla nich nie istniała. Przepraszam, że pytam ale jakby nie było jesteście na ziemi mojego dziadka. Mogę sobie pozwolić na taką śmiałość, bo wnioskuje, że jeśli chcielibyście mi zrobić krzywdę to już byście to zrobili.
Chłopiec patrzy ufnie w Wasze oczy. Widzicie w jego obliczu coś nobliwego. Nagle chłopiec rumieni się w momencie kiedy April zauważa, że wpatruje się w jej dekolt.
Witajcie. Nie wiem kim jesteście ale nie wyglądacie na złoczyńców. Kiedy mnie otoczyliście straciłem przytomność, a kiedy się ocknąłem to wszyscy spaliście. Postanowiłem więc pokazać wam, że mam pokojowe zamiary i przyniosłem trochę mięsa abyście mogli się posilić. Nie denerwuj się mości krasnoludzie - nie wiem dlaczego nagle zemdlałem. Czy moglibyście mi powiedzieć kim jesteście i jaki jest cel waszej obecności tutaj? Nie było tu nikogo od kiedy pamiętam - nawet okoliczni handlarze pojawiali się tylko na trakcie południowym tak jakby ta okolica dla nich nie istniała. Przepraszam, że pytam ale jakby nie było jesteście na ziemi mojego dziadka. Mogę sobie pozwolić na taką śmiałość, bo wnioskuje, że jeśli chcielibyście mi zrobić krzywdę to już byście to zrobili.
Chłopiec patrzy ufnie w Wasze oczy. Widzicie w jego obliczu coś nobliwego. Nagle chłopiec rumieni się w momencie kiedy April zauważa, że wpatruje się w jej dekolt.
Etiám sanáto vúlnĕre, cícatríx manét
Re: RPG - nowa sesja.
Witaj chłopcze, moje imię Henn. Wraz z grupą towarzyszy podróżujemy po tej krainie od jakiegoś już czasu. Teraz zmierzamy do Adrii.
Wiesz może jak się tam dostać?
Wogóle to jak na ciebie wołają, hę?
No i powiedz nam jeszczem kim jest twój dziadek, jakimś wielmożą?
Wiesz może jak się tam dostać?
Wogóle to jak na ciebie wołają, hę?
No i powiedz nam jeszczem kim jest twój dziadek, jakimś wielmożą?
Dobro jest dobrem, nawet gdy nikt go nie czyni. Zło jest złem, nawet gdy wszyscy je czynią
-
- Posty: 165
- Rejestracja: sob sty 04, 2020 10:13 am
Re: RPG - nowa sesja.
Odzywam się, cały czas zostając w cieniu, z dala od ogniska.
No proszę, więc jednak mały potrafi się wyrażać i to całkiem zrozumiale. Twoje zdolności nieco mnie zdumiały. Często zdarza ci się tak mdleć, chłopaku?
No proszę, więc jednak mały potrafi się wyrażać i to całkiem zrozumiale. Twoje zdolności nieco mnie zdumiały. Często zdarza ci się tak mdleć, chłopaku?
Be the change that you wish to see in the world
Re: RPG - nowa sesja.
Kolega Henn wyjawił Ci przyczynę pobytu na ziemi Twego dziadka. Uprzedź nas z łaski swojej, jak Ci sie nastepny raz słabo zrobi, to przynajmniej testament zdążę napisać... Nie za bardzoś śmiały co do nas? Zważ na to, co Ci Czarodziejka powiedziała, gołowąsie...
Dwie rzeczy są nieskończone: wszechświat i ludzka głupota. Choć nie jestem pewien, co do wszechświata
-
- Posty: 153
- Rejestracja: sob sty 04, 2020 8:49 am
Re: RPG - nowa sesja.
Taaaa...
Nabijam fajkę zaciągam się aromatycznym dymem. Obserwuję chłopca jak i towarzyszy (w szczególności ylfią część kompani).
Spogladam też na swą bestię... Groga. Ciekawi mnie jak to "bydle" zachowuje się w stosunku do tego smarka.
Nabijam fajkę zaciągam się aromatycznym dymem. Obserwuję chłopca jak i towarzyszy (w szczególności ylfią część kompani).
Spogladam też na swą bestię... Groga. Ciekawi mnie jak to "bydle" zachowuje się w stosunku do tego smarka.
You've gotta dance like there's nobody watching,
Love like you'll never be hurt,
Sing like there's nobody listening,
And live like it's heaven on earth.
Love like you'll never be hurt,
Sing like there's nobody listening,
And live like it's heaven on earth.
-
- Posty: 140
- Rejestracja: śr sty 01, 2020 10:14 pm
Re: RPG - nowa sesja.
Zajadam się smakowitym kaskiem mięsa obserwując kątem oka chłopaka. Nie mówię nic... z pełnymi ustami nie wypada. Za to różne podejrzliwe myśli kotłują się w mym umyśle ...
Sukces jest najgłośniejszym mówcą świata
-
- Posty: 165
- Rejestracja: sob sty 04, 2020 10:13 am
Re: RPG - nowa sesja.
Czując na sobie spojrzenie podnoszę wzrok znad rzeźbionego kawałka drewna.
Taaak? - zwracam się z lekką nutą ironii do krasnoluda, którego najwyraźniej moja osoba zainteresowała.
Taaak? - zwracam się z lekką nutą ironii do krasnoluda, którego najwyraźniej moja osoba zainteresowała.
Be the change that you wish to see in the world