Znak Szkarłatnego Księżyca
Re: Znak Szkarłatnego Księżyca
Wizja ostatecznie odpłynęła, wymazana przez magię Kiasyda. "Teraz już wiem, kto wziął kartki - ten zamaskowany. Bogowie, pomóżcie!"
Założywszy rękawiczkę, Devyn zebrał z podłogi dwie najsolidniej wyglądające złamane nogi od krzeseł i wyjrzał zza framugi. Oszaleli przeciwnicy wciąż wyrywali sobie nawzajem kępki włosów i kawałki ciała. Kiasyd ponownie zaklął swoją krew, zwiększając siłę i zwinność do nadludzkiego poziomu, wiedząc, że ma tylko jedną szansę...
A potem, niemal równocześnie, wydarzyło się kilka rzeczy.
Cienie w pomieszczeniu zawirowały, wezwane mocą MacBrogana, skupiając się w wielką, nieprzeniknioną, mrożącą dusze Ciemność. Kiasyd, doskonale widząc we własnej Sferze Cienia wystartował jak kobra, wbijając mężczyźnie w kominiarce kołek w plecy na wysokości serca, modląc się by trafił bez pudła.
Z głuchym mlaśnięciem prowizoryczny kołek wszedł pod lewą łopatkę tamtego. Zaatakowany wydał głuchy, jękliwy odgłos zakończony nieprzyjemnym gulgotem...po czym zwiotczał.
Devyn nie spojrzał nawet w kierunku osuwającego się ciała, całym sobą napierając na zezwierzęconego. Wciąż miał przewagę wynikającą z zaskoczenia, lecz nie mogła ona trwać wiecznie, decydowały ułamki sekund.
Jego przeciwnik był szybki i niebezpieczny, zapewne również działając pod wpływem zaklętej krwi. Mimo duszących ciemności zdążył zrobić lekki unik i – z pokaźną dawką szczęścia - złapać MacBrogana za rękę trzymającą kołek. Nie zdołał jednak zahamować masy ciała rozpędzonego Kiasyda – zwarci w uścisku polecieli pomiędzy biurka. Chwile później świat zawirował w oczach, kiedy zezwierzęcony potknąwszy się o krzesło runął na plecy. Devyn porwany pędem puścił go i przetoczywszy się po podłodze huknął głową w krawędź biurka. Przed oczami zatańczyły mu wszystkie gwiazdy, otępiający, mdlący ból rozlał się po czaszce, zacierając na moment widoczność. Potrząsnął wściekle głową. Musiał odzyskać wzrok!
Jak przez mgłę dostrzegał opanowane Sferą Cienia biuro – jego przeciwnik zbierał się powoli z podłogi. Sapał ciężko i rozglądał się – przerażające macki mroku działały nawet na niego, pomimo świecących zwierzęcych oczu nie mógł do końca przebić wzrokiem panujących ciemności.
Morden! Jeśli Devyn nie zdejmie ciemności, grubas zaraz się udusi!
- Zaczekaj – zawarczał jego przeciwnik, powoli gramoląc się z ziemi – stój! Nie jesteś jednym z nich, nie śmierdzisz jak oni...stój!
Założywszy rękawiczkę, Devyn zebrał z podłogi dwie najsolidniej wyglądające złamane nogi od krzeseł i wyjrzał zza framugi. Oszaleli przeciwnicy wciąż wyrywali sobie nawzajem kępki włosów i kawałki ciała. Kiasyd ponownie zaklął swoją krew, zwiększając siłę i zwinność do nadludzkiego poziomu, wiedząc, że ma tylko jedną szansę...
A potem, niemal równocześnie, wydarzyło się kilka rzeczy.
Cienie w pomieszczeniu zawirowały, wezwane mocą MacBrogana, skupiając się w wielką, nieprzeniknioną, mrożącą dusze Ciemność. Kiasyd, doskonale widząc we własnej Sferze Cienia wystartował jak kobra, wbijając mężczyźnie w kominiarce kołek w plecy na wysokości serca, modląc się by trafił bez pudła.
Z głuchym mlaśnięciem prowizoryczny kołek wszedł pod lewą łopatkę tamtego. Zaatakowany wydał głuchy, jękliwy odgłos zakończony nieprzyjemnym gulgotem...po czym zwiotczał.
Devyn nie spojrzał nawet w kierunku osuwającego się ciała, całym sobą napierając na zezwierzęconego. Wciąż miał przewagę wynikającą z zaskoczenia, lecz nie mogła ona trwać wiecznie, decydowały ułamki sekund.
Jego przeciwnik był szybki i niebezpieczny, zapewne również działając pod wpływem zaklętej krwi. Mimo duszących ciemności zdążył zrobić lekki unik i – z pokaźną dawką szczęścia - złapać MacBrogana za rękę trzymającą kołek. Nie zdołał jednak zahamować masy ciała rozpędzonego Kiasyda – zwarci w uścisku polecieli pomiędzy biurka. Chwile później świat zawirował w oczach, kiedy zezwierzęcony potknąwszy się o krzesło runął na plecy. Devyn porwany pędem puścił go i przetoczywszy się po podłodze huknął głową w krawędź biurka. Przed oczami zatańczyły mu wszystkie gwiazdy, otępiający, mdlący ból rozlał się po czaszce, zacierając na moment widoczność. Potrząsnął wściekle głową. Musiał odzyskać wzrok!
Jak przez mgłę dostrzegał opanowane Sferą Cienia biuro – jego przeciwnik zbierał się powoli z podłogi. Sapał ciężko i rozglądał się – przerażające macki mroku działały nawet na niego, pomimo świecących zwierzęcych oczu nie mógł do końca przebić wzrokiem panujących ciemności.
Morden! Jeśli Devyn nie zdejmie ciemności, grubas zaraz się udusi!
- Zaczekaj – zawarczał jego przeciwnik, powoli gramoląc się z ziemi – stój! Nie jesteś jednym z nich, nie śmierdzisz jak oni...stój!
Re: Znak Szkarłatnego Księżyca
Kiasyd nie miał czasu zastanawiać się nad słowami przeciwnika. Bez względu na to, czy tamten mówił prawdę czy szykował zasadzkę, Morden nie zasługiwał na śmierć. Ciemności rozwiały się tak szybko i bezgłośnie jak się pojawiły; kilka nie stłuczonych podczas walki świetlówek zaskrzeczało i zaczęło migotliwie oświetlać pobojowisko. Devyn, czując potworne zmęczenie opanowujące jego członki teraz, gdy siła pochodząca od zakletej krwi nieubłaganie je opuszczała, podszedł do leżącego dziennikarza i ostatnim wysiłkiem odwalił przygniatające go drzwi. Przyklęknął, zobojętniały na obecność drugiego wampira, i dotknął palcami tętnicy swojego towarzysza. Szukając opuszkami palców tętna odwrócił głowę ku muskularnemu Krewnemu.
- Mów - westchnął ciężko, zastanawiając się czy zdąży odebrać księgę leżącemu z kołkiem w plecach zamaskowanemu włamywaczowi... i ujść z nią z życiem.
- Mów - westchnął ciężko, zastanawiając się czy zdąży odebrać księgę leżącemu z kołkiem w plecach zamaskowanemu włamywaczowi... i ujść z nią z życiem.
The man who is swimming against the stream knows the strength of it.
Re: Znak Szkarłatnego Księżyca
Choć jego głos był melodyjny i piękny, choć gardło ją paliło bólem, w jej wnętrzu narastało nieznane jej dotąd pragnienie, a płuca chyba miały za chwilę eksplodować, w Ninie zawrzał gniew. Czysty i pierwotny…
- Honor?! – wychrypiała, wstając. – Śmiesz gadać mi tutaj o honorze?! Nie wiem, co ze mną zrobiłeś… Nie wiem, kim… Czym są Lasombra, nie mam pojęcia kim jest Montano i czemu niby mam być jego prawnuczką… Wiem, że moje życie legło w gruzach! Honor? Chcesz wyjść z tego z twarzą… Z honorem? – każde słowo które przechodziło przez jej gardło sprawiło jej ból, jakby ktoś je podrzynał. Ale mówiła dalej… zawrzał w niej gniew, a jej czarne oczy płonęły dziwnym blaskiem. Niczym oczy zwierzęcia, groźnego i pięknego, które właśnie wypuszczono na wolność. Nie czekała na jego odpowiedź, nawet jeśli chciał powiedzieć cokolwiek. – Naucz mnie kim jestem… Albo wyślij mi tę wiedze mailem, jak sobie chcesz. – jej głos ociekał cynizmem oraz ironią. – Ale ja muszę wiedzieć… Wiedza jest potęgą, pękiem kluczy do setek drzwi… A ja chcę klucz do tych, pod które mnie zaprowadziłeś… Honor? Twój dług zostanie spłacony gdy będę wiedziała, co mi tak naprawdę podarowałeś…-
- Honor?! – wychrypiała, wstając. – Śmiesz gadać mi tutaj o honorze?! Nie wiem, co ze mną zrobiłeś… Nie wiem, kim… Czym są Lasombra, nie mam pojęcia kim jest Montano i czemu niby mam być jego prawnuczką… Wiem, że moje życie legło w gruzach! Honor? Chcesz wyjść z tego z twarzą… Z honorem? – każde słowo które przechodziło przez jej gardło sprawiło jej ból, jakby ktoś je podrzynał. Ale mówiła dalej… zawrzał w niej gniew, a jej czarne oczy płonęły dziwnym blaskiem. Niczym oczy zwierzęcia, groźnego i pięknego, które właśnie wypuszczono na wolność. Nie czekała na jego odpowiedź, nawet jeśli chciał powiedzieć cokolwiek. – Naucz mnie kim jestem… Albo wyślij mi tę wiedze mailem, jak sobie chcesz. – jej głos ociekał cynizmem oraz ironią. – Ale ja muszę wiedzieć… Wiedza jest potęgą, pękiem kluczy do setek drzwi… A ja chcę klucz do tych, pod które mnie zaprowadziłeś… Honor? Twój dług zostanie spłacony gdy będę wiedziała, co mi tak naprawdę podarowałeś…-
Re: Znak Szkarłatnego Księżyca
- Czujesz to, prawda? - mężczyzna przyjrzał się jej z lekkim uśmieszkiem, jego wzrok był ironicznie taksujący - jesteś spragniona tak, że mogłabyś wypić wiadro wody...ale podświadomie wiesz, że woda ci nie pomoże...prawda?
przyznaj się do swych uczuć a poznasz pierwszy element łamigłowki...
przyznaj się do swych uczuć a poznasz pierwszy element łamigłowki...
The man who is swimming against the stream knows the strength of it.
Re: Znak Szkarłatnego Księżyca
Niepokojąco błyszczące oczy przygasły lekko. Bestia, która tak dobrze widoczna była w ostrych rysach mężczyzny, uznala się za pokonaną...na razie.
- Jestem Philippe Stevenson, z klanu Gangrel - głos był coraz spokojniejszy, zwierzęce warczące akcenty rozpływały się w nim, zanikały - Kim jesteś intruzie i czego szukasz w naszej Domenie? Jaki jest twój związek z Mordenem?
- Jestem Philippe Stevenson, z klanu Gangrel - głos był coraz spokojniejszy, zwierzęce warczące akcenty rozpływały się w nim, zanikały - Kim jesteś intruzie i czego szukasz w naszej Domenie? Jaki jest twój związek z Mordenem?
Re: Znak Szkarłatnego Księżyca
Na ustach Niny pojawił się uśmiech, ktorego okrutny wyraz wcale nie pasował do delikatnych, szlachetnych rysów jej twarzy. Uśmiechnęła się do niego szeroko, a mężczyzna ujrzał, iż dziewczyna ma kły... Parę zdrowych kłów, nie bedących norlamną rzecza w ludzim uzębieniu. W oczch Niny płonął ogień.
- Jakież to dla ciebie proste... Ojcze... -
- Jakież to dla ciebie proste... Ojcze... -
The man who is swimming against the stream knows the strength of it.
Re: Znak Szkarłatnego Księżyca
- Dążenie do prostoty jest cnotą, nie zapominaj o tym. Zajmijmy się wpierw twym pragnieniem - osobnik którego nazwała Ojcem, z lekkim uśmieszkiem wyciągnął palec. Wzrok Niny powędrował za nim.
Nieopodal, do drewnianego krzesła siedział przywiązany mężczyzna, był to jeden z czarnoodzianych motocyklistów. Miał pochyloną głowę, po twarzy jego ciekła krew. Spomiędzy sinych warg wydobywało się rzężenie - wciąż nie odzyskał przytomności. Bez hełmu całkowicie stracił swą demoniczność, która tak przeraziła dziewczynę gdy ujrzała go jak gnał z kompanem ciemną uliczką.
- Nie krępuj się - skinął głową Horatio.
Podświadomie wiedziała co ma uczynić...
Nieopodal, do drewnianego krzesła siedział przywiązany mężczyzna, był to jeden z czarnoodzianych motocyklistów. Miał pochyloną głowę, po twarzy jego ciekła krew. Spomiędzy sinych warg wydobywało się rzężenie - wciąż nie odzyskał przytomności. Bez hełmu całkowicie stracił swą demoniczność, która tak przeraziła dziewczynę gdy ujrzała go jak gnał z kompanem ciemną uliczką.
- Nie krępuj się - skinął głową Horatio.
Podświadomie wiedziała co ma uczynić...
Re: Znak Szkarłatnego Księżyca
Logan szedł powoli i spokojnie, nikt go nie widział, nikt go nie słyszał.
On zaś widział i słyszał doskonale...
Odległy głos silnika stał się coraz bliższy. Wampir drgnął lekko gdy w spokój uliczki wciął się znienacka czerwony, sportowy Porshe. Zabłysły światła latarń na chromowanej masce, gdy maszyna z piskiem opon zahamowała kilkanaście metrów od niego.
Z wnętrza wynurzył się ktoś, kogo nie dało się nie poznać...nie, jeśli jest się gromadzącym informacje Nosferatu.
Zasrany Panders.
Joseph Shuyler. Jeden z najgroźniejszych morderców nowojorskiej Czarnęj Ręki.
Co robić?
On zaś widział i słyszał doskonale...
Odległy głos silnika stał się coraz bliższy. Wampir drgnął lekko gdy w spokój uliczki wciął się znienacka czerwony, sportowy Porshe. Zabłysły światła latarń na chromowanej masce, gdy maszyna z piskiem opon zahamowała kilkanaście metrów od niego.
Z wnętrza wynurzył się ktoś, kogo nie dało się nie poznać...nie, jeśli jest się gromadzącym informacje Nosferatu.
Zasrany Panders.
Joseph Shuyler. Jeden z najgroźniejszych morderców nowojorskiej Czarnęj Ręki.
Co robić?
The man who is swimming against the stream knows the strength of it.
Re: Znak Szkarłatnego Księżyca
Nosferatu powoli zaczął się wycofywać w stronę zaciemnionego miejsca przy ścianie
- Jeżeli ten skurwiel mnie jeszcze nie zauważyl -
dloń na jego broni pierwszy raz od wielu lat tak się spocila
- Ja pier...co za bagno, nie chcę ginąć... - pomyślał
Calą swoją wolę skoncentrował na wymazaniu swojego ja z okolicy, później znów chwila, ktora dłużyła się dla niego jak cale
lata...szybkość...skoncentrował się, krew odżyła w jego ciele
- Tylko popatrz się na mnie skurwielu, tylko zacznij iść w moją stronę, czcze pogróżki i co co mu zrobisz !? Kto tam kuźwa jest na końcu uliczki ?! -
Myśli kołatały mu się po glowie, teraz jedynie zostały myśli i strach.
- Jeżeli ten skurwiel mnie jeszcze nie zauważyl -
dloń na jego broni pierwszy raz od wielu lat tak się spocila
- Ja pier...co za bagno, nie chcę ginąć... - pomyślał
Calą swoją wolę skoncentrował na wymazaniu swojego ja z okolicy, później znów chwila, ktora dłużyła się dla niego jak cale
lata...szybkość...skoncentrował się, krew odżyła w jego ciele
- Tylko popatrz się na mnie skurwielu, tylko zacznij iść w moją stronę, czcze pogróżki i co co mu zrobisz !? Kto tam kuźwa jest na końcu uliczki ?! -
Myśli kołatały mu się po glowie, teraz jedynie zostały myśli i strach.
Re: Znak Szkarłatnego Księżyca
Nina podeszla do mezczyzny, a jej krok byl miekki i zwiny, niczym skradajacego sie kota. Usmiech mlodej kobiety uspokajal, choc usmich w ktorym lsnily piekne, zdowe kly, niepokoil i przerazal. A jednak bylo w tym swiezo narodzinym Dzicku Nocy cos fascynujacego. Niepokojaco facynujacego. mloda kobieta ruchem az zbyt delikatnym odchylila glowe mezczyzny, a jej oczom ukazala sie linia szyi. Krew... pulsujacy plyn zycia. a ona byla taka spragniona... Pochylila sie nad nim. Jego wzrok najpierw wyrazal strach, a potem fascynacje i rozkosz... Kly Niny wbily sie w jego arterie, a dziewczyna zaczela pic powoli jego krew, kropla po kropli... Jej serce znowu zaczelo bic, gdy jego powoli ustawalo...zatopić się w tym...opróżnić jak naczynie...ooch...
Trzask.
Ból silnego uderzenia przywraca znienacka do rzeczywistości.
Nina instynktownie złapała się za policzek.
- Nie wolno - powiedzial spokojnie mężczyzna, pocierając rękę. W jego postawie było coś z pana, tresującego niesfornego zwierzaka - nie wolno.
- Pierwsza zasada, Nino. Stałaś się wampirem, to prawda...ale nie stałaś się wampirem nieludzkim, pozbawionym zasad i hamulców. Masz pić...ale nie wolno ci zabijać bezbronnych, aby nasycić swe pragnienie. Nigdy. Jeśli nie zastosujesz się do tego, zabiję cię własnoręcznie. O ile nie zrobi tego ktoś inny. O ile nie zrobi tego Bestia.
Trzask.
Ból silnego uderzenia przywraca znienacka do rzeczywistości.
Nina instynktownie złapała się za policzek.
- Nie wolno - powiedzial spokojnie mężczyzna, pocierając rękę. W jego postawie było coś z pana, tresującego niesfornego zwierzaka - nie wolno.
- Pierwsza zasada, Nino. Stałaś się wampirem, to prawda...ale nie stałaś się wampirem nieludzkim, pozbawionym zasad i hamulców. Masz pić...ale nie wolno ci zabijać bezbronnych, aby nasycić swe pragnienie. Nigdy. Jeśli nie zastosujesz się do tego, zabiję cię własnoręcznie. O ile nie zrobi tego ktoś inny. O ile nie zrobi tego Bestia.
The man who is swimming against the stream knows the strength of it.
Re: Znak Szkarłatnego Księżyca
Kiasyd zwrócił się ku gangrelowi, odpowiadając spokojnym głosem:
- Jestem Devyn MacBrogan, syn Genevieve d'Artois, Kiasyd. Nie wkraczam do twej domeny w złej intencji, lecz jako gość Mordena, który tu pracuje. Można rzec, że mamy wspólne zainteresowania. Jestem poszukiwaczem wiedzy i przybyłem tu by obejrzeć pewien drobiazg, w dostępie do którego jak widzę już mnie ktoś ubiegł.
- Jestem Devyn MacBrogan, syn Genevieve d'Artois, Kiasyd. Nie wkraczam do twej domeny w złej intencji, lecz jako gość Mordena, który tu pracuje. Można rzec, że mamy wspólne zainteresowania. Jestem poszukiwaczem wiedzy i przybyłem tu by obejrzeć pewien drobiazg, w dostępie do którego jak widzę już mnie ktoś ubiegł.
Re: Znak Szkarłatnego Księżyca
- Kiasyd - mruknął Philippe z lekkim zdziwieniem w głosie - nie myślałem że istnieją...i że ktoś ze Spokrewnionych oprócz mnie ma związek z tym czasopismem...tak, tak - dodał, widząc wzrok Devyna - pisuję tutaj czasami więc znam cię z nazwiska.
W mózgu Kiasyda zaskoczyła jakaś zapadka. Rzeczywiście, P. Stevenson...znany z przekrojowych tekstów o Afryce Środkowej.
W mózgu Kiasyda zaskoczyła jakaś zapadka. Rzeczywiście, P. Stevenson...znany z przekrojowych tekstów o Afryce Środkowej.
The man who is swimming against the stream knows the strength of it.
Re: Znak Szkarłatnego Księżyca
- No proszę, kto by pomyślał. Czytywałem ...pańskie teksty, panie Stevenson. Kto by pomyślał, że świat jest taki mały, a jednak pełen niespodzianek - Devyn skarcił się mentalnie za podążanie za stereotypami.
Zerknął w stronę leżącego w rozszerzającej się kałuży krwi napastnika.
- Z całym szacunkiem, czy będziemy tak czekać, aż przybędzie kawaleria? - zapytał, wyglądając przez jedno z okien.
Zerknął w stronę leżącego w rozszerzającej się kałuży krwi napastnika.
- Z całym szacunkiem, czy będziemy tak czekać, aż przybędzie kawaleria? - zapytał, wyglądając przez jedno z okien.
Re: Znak Szkarłatnego Księżyca
- Nikt nie przyjedzie - splunął z pogardą gangrel, patrząc na zwłoki - nie było strzelaniny a ten skurwiel zadbał o tym zeby systemy alarmowe nie dały znaku...zasrani Hounds, robią się coraz bardziej bezczelni, atakują już nawet w domenie gangreli...- a właśnie - poderwał głowę, patrząc czujnie na MacBrogana - można wiedzieć skąd władający cieniami Kiasyd pojawił się w tak...ciekawym momencie? Nie wspominając o jednym z kierowników World Review? Wszystko powiązane z pewnym wyjkątkowym...ładunkiem przechowywanym w sejfie?
Do licha. Nie jest taki głupi na jakiego...ach, cholerne stereotypy!
Do licha. Nie jest taki głupi na jakiego...ach, cholerne stereotypy!
The man who is swimming against the stream knows the strength of it.
Re: Znak Szkarłatnego Księżyca
- Jestem poszukiwaczem wiedzy i nie ukrywam, że przybyłem tutaj właśnie po to, by zapoznać się z tym... specjalnym ładunkiem. W tym też celu przyprowadził mnie Morden - współpracowałem z nim już nie raz przy różnych zagadkach historycznych i językowych, jako felietonista, badacz lub konsultant. Jednak ta ciekawostka intryguje mnie zapewne dużo bardziej, niż jego. Proszę mi też wybaczyć ten zamach; gdybym poznał, nie doszłoby do tej pożałowania godnej sytuacji... Mówi pan, Hounds?
Re: Znak Szkarłatnego Księżyca
- Trzymane to było w tajemnicy i gówno to dało, wszyscy zlatują się jak pszczoły do miodu - westchnął cięzko Stevenson, siadając ostrożnie na krawędzi biurka - cóż, jeśli pan nic nie wie o Hounds... - umilkł nagle - no dobrze - podjął po chwili - od pewnego czasu na nowojorskich ulicach pojawili się nowi Spokrewnieni...przybywają z różnych stron świata, nie są na razie zbyt liczni, ale świetnie zorganizowani. Oni i ich ghule bardzo brutalnie poczynają sobie wśród ludzi i nas, już kilka razy tylko przypadek ocalił nas przed naruszeniem Maskarady. Niestety jak dotąd nie udało się ustalić przed kim odpowiadają i czego poszukują z taką determinacją. Żadnego z nich nie udało się schwytać żywcem...nieprawdopodobny fanatyzm. Łaczy ich jedno, znak...
Czyżby..?
Czyżby..?
Re: Znak Szkarłatnego Księżyca
- ...Znak korony? - zdecydował się strzelić MacBrogan. - Nie pałam gorącym uczuciem do - wydął ironicznie wargi - miłościwie nas zrzeszającej Camarilli, ale czy nam się to podoba czy nie, Maskarada jest naszą jedyną nadzieją. Czy wierzy pan w prawo Triady i w sympatie? Wszystko dzieje się trójkami i wszystko w czym bierzemy udział w trójnasób przyniesie konsekwencje. Znaleźliśmy się tutaj, we trzech - nie do końca było wiadomo czy ma na myśli Mordena, czy Ogara - i wszyscy pragniemy zapisków, choć każdy zapewne z innego powodu. W zamian za możliwość przestudiowania tego zabytku dołożę wszelkich starań, by wrócił tu porządek i spokój, a winni zamieszania zostali ujawnieni i powstrzymani. Co pan na tę propozycję, panie Stevenson?
Re: Znak Szkarłatnego Księżyca
- Nie, mości Kiasydzie. Blisko, blisko....ciepło, ale nie gorąco. Korona Lasombry to dla nich ważny element...ale nie dla wszystkich. Zrzesza ich co innego. Coś co właśnie rozpala w nich fanatyzm.
- Znak Szkarłatnego Księżyca.
- Znak Szkarłatnego Księżyca.
-
- Posty: 104
- Rejestracja: sob sty 18, 2020 12:47 pm
Re: Znak Szkarłatnego Księżyca
Nina potarła palacy bólem policzek.
- Tak łatwo, ojcze... Tak łatwo przyszło ci stwierzenie mnie, ale jakże trudno jest ci nauczyć mnie czegoś innego, niż biciem. - w jej czarnych oczach zapaliło się jakieś mroczne światło. - Niewinny...? Niewinna byłam ja, zanim nie wplątałeś mnie w tę mroczną grę. Weź teraz odpowiedzialność za swoje czyny. Naucz mnie jak żyć, a ocenę tego, czy ktoś jest niewinny czy nie zostaw mnie. Zamiast uczyć mnie i zdac się na moją ocenę, grozisz śmiercią. - uśmiechnęła się lekko, patrząc mu w oczy. - Wiedz, że nie bedę nigdy posłusznym psem. niegy nie byłam... nigdy nie będę.
- Tak łatwo, ojcze... Tak łatwo przyszło ci stwierzenie mnie, ale jakże trudno jest ci nauczyć mnie czegoś innego, niż biciem. - w jej czarnych oczach zapaliło się jakieś mroczne światło. - Niewinny...? Niewinna byłam ja, zanim nie wplątałeś mnie w tę mroczną grę. Weź teraz odpowiedzialność za swoje czyny. Naucz mnie jak żyć, a ocenę tego, czy ktoś jest niewinny czy nie zostaw mnie. Zamiast uczyć mnie i zdac się na moją ocenę, grozisz śmiercią. - uśmiechnęła się lekko, patrząc mu w oczy. - Wiedz, że nie bedę nigdy posłusznym psem. niegy nie byłam... nigdy nie będę.
Re: Znak Szkarłatnego Księżyca
- Pewnego razu - powiedział miękko mężczyzna, nie patrząc na nią, wpatrując się w jakiś odległy o wiele lat świetlnych punkt - zdarzyło mi się osiągnąc cel życiowy. Nie jest ważne już co to było...to się działo dwa wieki temu. Kiedy pochwaliłem się tym mojemu Ojcu, ten znienacka przyłożył mi pięścią w twarz, tak iż wylądowałem kilka metrów od niego, pod ścianą. Długo brzęczało mi w głowie po tym ciosie.
"- Wiesz za co dostałeś? - " zapytał mnie, a gdy pokręcilem głową, rzekł :"Być może po wielu latach pamięć tego co zrobiłeś, co osiągnąłeś zatrze się w twej głowie. Ale ból jest realniejszy...pamięta się go dłużej niż szczęście. Dzięki temu na wieki zostanie to zapisane w twej głowie i kiedy wspomnisz ból, zrozumiesz doniosłość tej chwili"
- Tak, Nino - uśmiechnął się niemal czule Horatio - nie zapomnisz moich wskazówek. Stałaś się wampirzycą...lecz i w ukrytym świecie, tym do którego wkroczyłaś, o którym większość ludzi nie ma pojęcia, również i w tym świecie są zasady, których łamać nie wolno. Nie ja je ustaliłem...ale tak jak i ty, ja również muszę się do nich stosować. Nie oceniaj mnie więc jako tyrana...jestem po prostu Lasombrą.
A więc...poznaj co to jest Maskarada...poznaj co to Progenitura...poznaj Klany...
Nina chłonęła słowa swego Ojca.
"- Wiesz za co dostałeś? - " zapytał mnie, a gdy pokręcilem głową, rzekł :"Być może po wielu latach pamięć tego co zrobiłeś, co osiągnąłeś zatrze się w twej głowie. Ale ból jest realniejszy...pamięta się go dłużej niż szczęście. Dzięki temu na wieki zostanie to zapisane w twej głowie i kiedy wspomnisz ból, zrozumiesz doniosłość tej chwili"
- Tak, Nino - uśmiechnął się niemal czule Horatio - nie zapomnisz moich wskazówek. Stałaś się wampirzycą...lecz i w ukrytym świecie, tym do którego wkroczyłaś, o którym większość ludzi nie ma pojęcia, również i w tym świecie są zasady, których łamać nie wolno. Nie ja je ustaliłem...ale tak jak i ty, ja również muszę się do nich stosować. Nie oceniaj mnie więc jako tyrana...jestem po prostu Lasombrą.
A więc...poznaj co to jest Maskarada...poznaj co to Progenitura...poznaj Klany...
Nina chłonęła słowa swego Ojca.
Re: Znak Szkarłatnego Księżyca
- Mierzysz mnie swoją miarką. Nie jestem tobą, Ojcze, nigdy nie będę. Lecz skoro już mam uczestniczyć w tej Maksaradzie, być... Lasombrą, pozwól mi być kimś, kto sam podług swego sumienia będzie się uczyć od ciebie. Nauczę sie... bo nie mam wyboru. - Nina spojrzała mężczyźnie w oczy. Bez strachu... - Zawsze byłam niepokorna, lecz to właśnie dawało mi siłę, by osiagnąć to, do czego dążyłam, i wcale nie po trupach. Cierpliwością, sprawnością umysłu... Więc naucz mnie, lecz pamietaj: zbyt często bity pies nie staje się nigdy uległy, lecz zaczyna nienawidzieć i tylko czeka okazji by odejść. - młoda kobieta uśmiechnęła się. - Więc , Ojcze... Chodźmy.
The man who is swimming against the stream knows the strength of it.