Postacie którymi gramy....
Postacie którymi gramy....
Cześć Smile Jestem Ecthelion... Moja historia jest dosyć burzliwa... Z tego co pamietam to jako mały chłopiec zostałem porwany od moich Elfickich rodziców zamieszkujących pradawne lasy... Po owym zdarzeniu wychowywałem sie w koczowniczej społeczności ludzkiej... Bedąc elfem moje zycie wśród ludzi było bardzo ciężkie wiec dosyć szybko zaończyłem ten okres mojego życia i rozpoczołem tułaczke po świecie... W ten sposób zostałem łowcą nagród...
Z powody historii mojego życia nieco różnię się od reszty przedstaicieli mojej rasy, moja wtarz nie promienieje dostojnością, a raczej widać na niej lata które spędziłem w dziczy... Mam czane długie włosy, ubrany jestem zwykle z ciemno brązowy skórzany płaszcz z kapturem.
Z powody historii mojego życia nieco różnię się od reszty przedstaicieli mojej rasy, moja wtarz nie promienieje dostojnością, a raczej widać na niej lata które spędziłem w dziczy... Mam czane długie włosy, ubrany jestem zwykle z ciemno brązowy skórzany płaszcz z kapturem.
Damnant, quod non intellĕgunt
Re: Postacie którymi gramy....
Dzień dobry wszyskim, nazywam sie Illaifen. Chyba dobrze widzisz jak wygladam, ale na wszelki wypadek powiem coś i o wygladzie. Noszę długi, czarny płaszcz, najczesciej z kapturem, w którym wygladam jak kapłan niektórych religii, ale pozory mylą- jestem adeptem czarnoksiestwa. Włosy sa długie, natomias za pasem zawsze noszę jakąs broń, aby skrzywdzic osobę o złych zamiarach zanim przyjdzie jej do głowy jakiś głupi pomysł.
Co do mojej przeszłosci- nie pytaj, nie twoja sprawa. I tak Ci nic nie powiem, ale jak myslisz to może cos wywnioskujesz.
Co do mojej przeszłosci- nie pytaj, nie twoja sprawa. I tak Ci nic nie powiem, ale jak myslisz to może cos wywnioskujesz.
It is never too late to be what you might have been
Re: Postacie którymi gramy....
Witajcie.
Zwą mnie Henn, jak widzicie jestem człowiekiem.
Moim powołaniem jest być druidem, niestety od czasu kiedy spalono święty gaj mojego mentora i opiekuna a jego samego zabito, przemierzam kontynent w poszukiwaniu miejsca, które mógłbym objąć opieką. Na razie takowego nie znalazłem ale nie zaprzestaje szukać. Stara wiara musi trawć i dlatego kiedyś znajdę gaj, nad którym roztoczę swą opiekę.
Gdy naturze dzieje się krzywda a ja to widzę, możecie być pewni, że tak tego nie zostawię. Więc nie śmiejcie przy mnie bezsensownie gnębić zwierząt czy niszczyć piękna przyrody!
Nie myślcie że jestem prostakiem z lasu, za młodu, zanim zbiegłem z domu do lasu pobierałem nauki i jestem biegły w piśmie i czytaniu, tak jak chciał tego mój ojciec. Moi rodzice wciąż mieszkają i pracują w majątku ziemskim nieopodal Albi, na granicy pomiędzy Italiką a Oksytanią i zawsze mogę liczyć na ich wsparcie.
Zwą mnie Henn, jak widzicie jestem człowiekiem.
Moim powołaniem jest być druidem, niestety od czasu kiedy spalono święty gaj mojego mentora i opiekuna a jego samego zabito, przemierzam kontynent w poszukiwaniu miejsca, które mógłbym objąć opieką. Na razie takowego nie znalazłem ale nie zaprzestaje szukać. Stara wiara musi trawć i dlatego kiedyś znajdę gaj, nad którym roztoczę swą opiekę.
Gdy naturze dzieje się krzywda a ja to widzę, możecie być pewni, że tak tego nie zostawię. Więc nie śmiejcie przy mnie bezsensownie gnębić zwierząt czy niszczyć piękna przyrody!
Nie myślcie że jestem prostakiem z lasu, za młodu, zanim zbiegłem z domu do lasu pobierałem nauki i jestem biegły w piśmie i czytaniu, tak jak chciał tego mój ojciec. Moi rodzice wciąż mieszkają i pracują w majątku ziemskim nieopodal Albi, na granicy pomiędzy Italiką a Oksytanią i zawsze mogę liczyć na ich wsparcie.
Dobro jest dobrem, nawet gdy nikt go nie czyni. Zło jest złem, nawet gdy wszyscy je czynią
-
- Posty: 165
- Rejestracja: sob sty 04, 2020 10:13 am
Re: Postacie którymi gramy....
Witam.
Zwijcie mnie Galmaris.
Nie mam zamiaru przedstawiać wam mojej historii, kiedy i tak napewno zaraz o niej zapomnicie. Wiedzcie jedno - choć mam dpiero 127 lat, to swoje w życiu przeszłam. Moja smukła i z pozoru krucha figura może zdawać się niezdolna do długich i trudnych wędrówek, ale - uwierzcie - to ramię napinało łuki tyle razy, ile gwiazd na niebie, a strzały nigdy nie były wypuszczane bezpodstawnie. Elfka o kasztanowych włosach musi umieć się bronić.
Zapewniam was, że w drużynie za pomoc odwdzięczę się pomocą. Ale pamiętajcie - nie zniosę dwulicowości!
Co mogę wam zaoferować? Pomocne ramię i wszystko, czego nauczyłam się żyjąc w lesie. Jestem myśliwym.
Tak uwiecznił mnie mój brat... kiedy jeszcze miałam brata... a to było dawno... tak dawno, że człowiek władający mieczem nie jest w stanie pamiętać...
Zatem - witajcie raz jeszcze.
Zwijcie mnie Galmaris.
Nie mam zamiaru przedstawiać wam mojej historii, kiedy i tak napewno zaraz o niej zapomnicie. Wiedzcie jedno - choć mam dpiero 127 lat, to swoje w życiu przeszłam. Moja smukła i z pozoru krucha figura może zdawać się niezdolna do długich i trudnych wędrówek, ale - uwierzcie - to ramię napinało łuki tyle razy, ile gwiazd na niebie, a strzały nigdy nie były wypuszczane bezpodstawnie. Elfka o kasztanowych włosach musi umieć się bronić.
Zapewniam was, że w drużynie za pomoc odwdzięczę się pomocą. Ale pamiętajcie - nie zniosę dwulicowości!
Co mogę wam zaoferować? Pomocne ramię i wszystko, czego nauczyłam się żyjąc w lesie. Jestem myśliwym.
Tak uwiecznił mnie mój brat... kiedy jeszcze miałam brata... a to było dawno... tak dawno, że człowiek władający mieczem nie jest w stanie pamiętać...
Zatem - witajcie raz jeszcze.
Be the change that you wish to see in the world
Re: Postacie którymi gramy....
Pytasz, kim jestem? – młoda wojowniczka spogląda na Ciebie swymi czarny niczym węgiel oczyma a Ty czujesz, jak owe spojrzenie przeszywa na wylot Twoją duszę – Zwą mnie Atshula a historia mojego życia usłana jest krwią moich wrogów…
- Spoglądasz na mój miecz? – ironiczny uśmiech pojawia się na jej twarzy widząc Twoje zainteresowanie - Tak, potrafię go używać. Może brak mi jeszcze doświadczenia, jednak nie raz to oto ostrze przeszyło ciało wroga a jego ciepła krew spłynęła po moich dłoniach. Nie powiem, bardzo przyjemne uczucie... – kobieta zamyśla się na chwile, próbując przywołać w pamięci pewne wydarzenie.
Blask księżyca i ona stojąca na jego tle z mieczem gotowym do zadania ciosu a przed nią klęczący, błagający o litość mężczyzna odziany jedynie w koszulę nocną. Potem jedno szybkie cięcie i głowa nieszczęśnika toczy się po marmurowej, lodowatej posadzce by ostatecznie spocząć w ciepłej kałuży krwi...
Kobieta pogrąża się w zadumie i siłą woli wydobywa z najdalszych zakątków swej pamięci kolejne jakże znaczące w jej życiu wydarzenie.
Deszczowa zimna noc. Mała kilkunastoletnia dziewczynka schorowana i zziębnięta siedzi skulona w mrocznym zaułku wielkiego miasta, zdana na jego łaskę i niełaskę. Czeka, aż litościwa śmierć zakończy jej cierpienie... Nagle czuje jakże przyjemne uczucie ciepła. To płaszcz, gruby wełniany płaszcz otula jej przemarznięte ciało, a silne ręce dojrzałego mężczyzny wynoszą ją z tego przedsionka piekieł.
Jej mentor, jej mistrz... człowiek który nadał sens jej życiu, który nauczył ją, że życie nie jest po to, by je odbierać, lecz by je chronić za wszelką cenę. Kilkunastoletnia sierota i szlachetny wojownik – jakże dziwny tworzyli duet.
Już nigdy nie poczuje tego ciepła, które uratowało jej życie owej nocy. Jej opiekun nie żył, zabity z rozkazu jednego z możnowładców. Na myśl o tym kobietę ogarnia głęboki żal połączony z wściekłością i żądzą zemsty, która zaspokojona została owej księżycowej nocy....
- Kim jestem? Powiem Ci. Jestem cieniem, który przemyka się nocą najciemniejszymi zaułkami miasta, powiewem wiatru, który czujesz na swojej twarzy, liściem spadającym z drzewa jesienną porą. Jestem ostrzem, które przeszyje Twoje ciało w najmniej oczekiwanym momencie...
- Spoglądasz na mój miecz? – ironiczny uśmiech pojawia się na jej twarzy widząc Twoje zainteresowanie - Tak, potrafię go używać. Może brak mi jeszcze doświadczenia, jednak nie raz to oto ostrze przeszyło ciało wroga a jego ciepła krew spłynęła po moich dłoniach. Nie powiem, bardzo przyjemne uczucie... – kobieta zamyśla się na chwile, próbując przywołać w pamięci pewne wydarzenie.
Blask księżyca i ona stojąca na jego tle z mieczem gotowym do zadania ciosu a przed nią klęczący, błagający o litość mężczyzna odziany jedynie w koszulę nocną. Potem jedno szybkie cięcie i głowa nieszczęśnika toczy się po marmurowej, lodowatej posadzce by ostatecznie spocząć w ciepłej kałuży krwi...
Kobieta pogrąża się w zadumie i siłą woli wydobywa z najdalszych zakątków swej pamięci kolejne jakże znaczące w jej życiu wydarzenie.
Deszczowa zimna noc. Mała kilkunastoletnia dziewczynka schorowana i zziębnięta siedzi skulona w mrocznym zaułku wielkiego miasta, zdana na jego łaskę i niełaskę. Czeka, aż litościwa śmierć zakończy jej cierpienie... Nagle czuje jakże przyjemne uczucie ciepła. To płaszcz, gruby wełniany płaszcz otula jej przemarznięte ciało, a silne ręce dojrzałego mężczyzny wynoszą ją z tego przedsionka piekieł.
Jej mentor, jej mistrz... człowiek który nadał sens jej życiu, który nauczył ją, że życie nie jest po to, by je odbierać, lecz by je chronić za wszelką cenę. Kilkunastoletnia sierota i szlachetny wojownik – jakże dziwny tworzyli duet.
Już nigdy nie poczuje tego ciepła, które uratowało jej życie owej nocy. Jej opiekun nie żył, zabity z rozkazu jednego z możnowładców. Na myśl o tym kobietę ogarnia głęboki żal połączony z wściekłością i żądzą zemsty, która zaspokojona została owej księżycowej nocy....
- Kim jestem? Powiem Ci. Jestem cieniem, który przemyka się nocą najciemniejszymi zaułkami miasta, powiewem wiatru, który czujesz na swojej twarzy, liściem spadającym z drzewa jesienną porą. Jestem ostrzem, które przeszyje Twoje ciało w najmniej oczekiwanym momencie...
Jeśli nie potrafisz latać, biegnij. Jeśli nie potrafisz biegać, chodź. Jeśli nie potrafisz chodzić, czołgaj się. Cokolwiek jednak robisz, poruszaj się do przodu.
Re: Postacie którymi gramy....
Hehehehehe...... polejcie no panie karczmarz, przedniego, krasnoludzkiego śpirytusu. Dzisiaj bowiem Grisma Szczurołap i jego wierna “bestia” Grog (mała psina sięgająca kolan o bystrym spojrzeniu) zakończyli robotę. A tak tak szczurołap jestem, znaczy ten co zabija szczury.
No nie ociągajcie się panie karczmarz, kubek pusty straszy mnie swoim suchym denkiem.
Oooo toż to sama słodycz w gębie. Widać, że wiesz co dobre panie karczmarz, żeś nie wypadł sroce spod ogona.
Widze, że spoglądasz na moje klamoty. Ano w droge czas. Dosyć siedzenia w tych wilgotnych kanałach. Od tego można tylko sie pochorować. Reumatyzm kulasy powykręca i koniec pieśni bydzie o Grismie Szczurołapie. No ale dosyć tego, było minęło. Nie słyszałeś pan o jakiej robocie w sam raz dla takiego krasnoluda jak ja? Pytasz co potrafię? Hahahahaha .... potrafię zaskakiwać panie karczmarz. To potrafię robić jak nikt. Żadna robota mi nie straszna, byleby nie była nudna. A jak Grisma uruchomi swój koncept to szast prast i po sprawie. A tak, toporem umiem robić a jakże. Jak szczurek za duży urośnie to go trza pacnąć ręcznie. Ale prawdziwa zabawa to zagrać na tej fujarce co to pod pachą noszę. Popatrz pan, cudeńko. Wiesz co to? To krasnoludzka myśl techniczna.....hahahaha. Pistolet się nazywa. Ale co ja ci tu będę prawił po próżnicy. Naciskasz i powalasz cholerę co na ciebie lezie. Jak nie zabije to ogłuszy i osmali hehehe.
Ech, nie masz lepszego sposobu na ukojenie nerwów jak przedni, odpowiednio mocny trunek i fajkowe ziele takie jak to co właśnie nabijam do swojej fajeczki. A propos jakaś zakąska by się zdała bo mię śpirytus rozochocił na jakie jadło. Ano podajcie mi tu kawał wędzonej słoniny.
Hola hola mały szpryku! Wara od moich rzeczy!(Dobry Grog, dobrze pilnujesz) Z ciekawości tylko powiadasz? No to niech cię nie ciekawi. W tych torbach są moje zabawki. A ta długa śmieszna? To jak dotąd moja najprzedniejsza zabawka. Ja ją zwę “riposta Grismiego” eheheheehe. Panie karczmarz weźcie no tego małego na zaplecze bo se jeszcze bidy napyta, nalejcie jeszcze, albo od razu dajcie dzban. Acha no i mojej psinie dajcie strawy. Nie wygląda może jak te pałacowe cudeńka ale jak widać wart z 10 takich upinzdrzonych pokrak.
No tożem pojadł, popił jeszcze se fajkę popykam i będę prawie szczęśliwym. Tylko ci dwaj co w rogu siedzą, tam w cieniu jacyś tacy nie tacy. Znasz ich panie karczmarz? Coś ich oczęta za często w moją stronę spozierają i na moje zabawki. Coś czuje, że ich łapki świerzbią. A ty Grog śpisz czy jak? (pies podniósł oczy na pana). Dwa szczury tłuste w pobliżu a ty znaku nie dajesz. Hehehe mam ja tu dla was trochu sera szczurzęta wy moje. Czekajcie tylko “zaczarowaną fujarkę” nabije prochem i wam zagram piękną melodyję. Chyba że pójdziecie po rozum do głowy i se dacie spokój. (Wiem zaś, że rozumu próżno szukać w ich pustych łepetynach. Patrzę na rozbiegany i przestraszony wzrok karczmarza . Szczury same się pchają w łapy szczurołapa. Hehehehe ludzie to tylko ludzie nie wiele można od nich wymagać. Dopijam pośpiesznie śpirytus wszak zaraz zacznie się zabawa.)
No nie ociągajcie się panie karczmarz, kubek pusty straszy mnie swoim suchym denkiem.
Oooo toż to sama słodycz w gębie. Widać, że wiesz co dobre panie karczmarz, żeś nie wypadł sroce spod ogona.
Widze, że spoglądasz na moje klamoty. Ano w droge czas. Dosyć siedzenia w tych wilgotnych kanałach. Od tego można tylko sie pochorować. Reumatyzm kulasy powykręca i koniec pieśni bydzie o Grismie Szczurołapie. No ale dosyć tego, było minęło. Nie słyszałeś pan o jakiej robocie w sam raz dla takiego krasnoluda jak ja? Pytasz co potrafię? Hahahahaha .... potrafię zaskakiwać panie karczmarz. To potrafię robić jak nikt. Żadna robota mi nie straszna, byleby nie była nudna. A jak Grisma uruchomi swój koncept to szast prast i po sprawie. A tak, toporem umiem robić a jakże. Jak szczurek za duży urośnie to go trza pacnąć ręcznie. Ale prawdziwa zabawa to zagrać na tej fujarce co to pod pachą noszę. Popatrz pan, cudeńko. Wiesz co to? To krasnoludzka myśl techniczna.....hahahaha. Pistolet się nazywa. Ale co ja ci tu będę prawił po próżnicy. Naciskasz i powalasz cholerę co na ciebie lezie. Jak nie zabije to ogłuszy i osmali hehehe.
Ech, nie masz lepszego sposobu na ukojenie nerwów jak przedni, odpowiednio mocny trunek i fajkowe ziele takie jak to co właśnie nabijam do swojej fajeczki. A propos jakaś zakąska by się zdała bo mię śpirytus rozochocił na jakie jadło. Ano podajcie mi tu kawał wędzonej słoniny.
Hola hola mały szpryku! Wara od moich rzeczy!(Dobry Grog, dobrze pilnujesz) Z ciekawości tylko powiadasz? No to niech cię nie ciekawi. W tych torbach są moje zabawki. A ta długa śmieszna? To jak dotąd moja najprzedniejsza zabawka. Ja ją zwę “riposta Grismiego” eheheheehe. Panie karczmarz weźcie no tego małego na zaplecze bo se jeszcze bidy napyta, nalejcie jeszcze, albo od razu dajcie dzban. Acha no i mojej psinie dajcie strawy. Nie wygląda może jak te pałacowe cudeńka ale jak widać wart z 10 takich upinzdrzonych pokrak.
No tożem pojadł, popił jeszcze se fajkę popykam i będę prawie szczęśliwym. Tylko ci dwaj co w rogu siedzą, tam w cieniu jacyś tacy nie tacy. Znasz ich panie karczmarz? Coś ich oczęta za często w moją stronę spozierają i na moje zabawki. Coś czuje, że ich łapki świerzbią. A ty Grog śpisz czy jak? (pies podniósł oczy na pana). Dwa szczury tłuste w pobliżu a ty znaku nie dajesz. Hehehe mam ja tu dla was trochu sera szczurzęta wy moje. Czekajcie tylko “zaczarowaną fujarkę” nabije prochem i wam zagram piękną melodyję. Chyba że pójdziecie po rozum do głowy i se dacie spokój. (Wiem zaś, że rozumu próżno szukać w ich pustych łepetynach. Patrzę na rozbiegany i przestraszony wzrok karczmarza . Szczury same się pchają w łapy szczurołapa. Hehehehe ludzie to tylko ludzie nie wiele można od nich wymagać. Dopijam pośpiesznie śpirytus wszak zaraz zacznie się zabawa.)
Gold has no caste
-
- Posty: 144
- Rejestracja: śr sty 01, 2020 11:35 pm
Re: Postacie którymi gramy....
Witajcie.
Nazywają mnie Amroth, jak widać jestem elfem. Mimo mojego młodego wieku ( mam dopiero 162 lata) doświadczyłem już w życiu wiele, i tych dobrych i tych złych chwil, niestety z szalą przechyloną zdecydowanie na tę drugą stronę. Nie ufam innym rodakom, nie ufam innym rasom, po prostu życie mnie tego nauczyło, że można liczyć tylko na siebie, wiec proszę was nie miejcie mi za złe, jeżeli będę na początku podchodził do niektórych spraw z dystansem. Nie będę się rozwodzić na temat historii mojego życia, bo po co. Powiem tylko tyle, że przez długie lata przebywałem w zepsutym i próżnym Cesarstwie, które może własnie najbardziej wpłynęło na mój charakter. Wiele lat później w Exeter zacząłem uczęszczać do szkoły magii, w której wytrzymałem tylko kilka lat. Wyruszyłem nie wiedząc, że właśnie tutaj moja ścieżka skrzyżuje się z waszymi, budując w ten sposób nowy, przez nikogo jeszcze nieznany bieg wydarzeń.
Co z tego wyniknie, domysły i snucia pozostawmy dla siebie…
Nazywają mnie Amroth, jak widać jestem elfem. Mimo mojego młodego wieku ( mam dopiero 162 lata) doświadczyłem już w życiu wiele, i tych dobrych i tych złych chwil, niestety z szalą przechyloną zdecydowanie na tę drugą stronę. Nie ufam innym rodakom, nie ufam innym rasom, po prostu życie mnie tego nauczyło, że można liczyć tylko na siebie, wiec proszę was nie miejcie mi za złe, jeżeli będę na początku podchodził do niektórych spraw z dystansem. Nie będę się rozwodzić na temat historii mojego życia, bo po co. Powiem tylko tyle, że przez długie lata przebywałem w zepsutym i próżnym Cesarstwie, które może własnie najbardziej wpłynęło na mój charakter. Wiele lat później w Exeter zacząłem uczęszczać do szkoły magii, w której wytrzymałem tylko kilka lat. Wyruszyłem nie wiedząc, że właśnie tutaj moja ścieżka skrzyżuje się z waszymi, budując w ten sposób nowy, przez nikogo jeszcze nieznany bieg wydarzeń.
Co z tego wyniknie, domysły i snucia pozostawmy dla siebie…
I have not failed. I've just found 10,000 ways that won't work
Re: Postacie którymi gramy....
Niech będzie pozdrowiony!
Co tam u mnie? Ano trochę się pozmieniało odkąd wędrowalismy razem ostatnim raz. Wtedy jeszcze jak to młody idealista chciałem opiekować się swiętym gajem - Henn druid to brzmiało pięknie. Widać jednak Bogowie mieli wobec mnie inne plany.
Nie nie, ha ha, nie zostałem nekromantą. Taal i Rhya nie byli aż tak przewrotni w swoich planach. Las to dalej moja miłosć. Widziałem jednak podczas naszych podróży dużo zła i chaosu. Ci kłusownicy na ten przykład - co by ich krew nagła zalała - rozplenili się ostatnimi czasy jak robactwo. Teraz, kiedy takiego niegodziwca spotykam, to posyłam mu strzałę prosto w bebech! A co! Ma za swoje! Niech wraca do swojego Khorna i powie mu kto go tak załatwił! Las jest swięty i nie pozwole go bezczescić! Opiekuję się więc nim i dbam co by mu się krzywda nie działa.
Czas jakis byłem gajowym u bogatego Pana pod Parravon, to ta tlusta swinia, która jada ze złotych półmisków a nie przeczytała w życiu ni jednej księgi!. Doglądałem jego lasu i zwierzyny. Do czasu jednak.
Przedstawcie sobie, że mój "Pan" w Dzień Równnonocy kazał mi drzewa wycinać. Nowego skrzydła w swojej siedzibie mu się zachciało! Ha, niedoczekanie jego! Kopnąłem go w jego wytworną rzyć i poszedłem w swiat. No i znów wędruję, znów spotykamy się na szlaku...
Co tam u mnie? Ano trochę się pozmieniało odkąd wędrowalismy razem ostatnim raz. Wtedy jeszcze jak to młody idealista chciałem opiekować się swiętym gajem - Henn druid to brzmiało pięknie. Widać jednak Bogowie mieli wobec mnie inne plany.
Nie nie, ha ha, nie zostałem nekromantą. Taal i Rhya nie byli aż tak przewrotni w swoich planach. Las to dalej moja miłosć. Widziałem jednak podczas naszych podróży dużo zła i chaosu. Ci kłusownicy na ten przykład - co by ich krew nagła zalała - rozplenili się ostatnimi czasy jak robactwo. Teraz, kiedy takiego niegodziwca spotykam, to posyłam mu strzałę prosto w bebech! A co! Ma za swoje! Niech wraca do swojego Khorna i powie mu kto go tak załatwił! Las jest swięty i nie pozwole go bezczescić! Opiekuję się więc nim i dbam co by mu się krzywda nie działa.
Czas jakis byłem gajowym u bogatego Pana pod Parravon, to ta tlusta swinia, która jada ze złotych półmisków a nie przeczytała w życiu ni jednej księgi!. Doglądałem jego lasu i zwierzyny. Do czasu jednak.
Przedstawcie sobie, że mój "Pan" w Dzień Równnonocy kazał mi drzewa wycinać. Nowego skrzydła w swojej siedzibie mu się zachciało! Ha, niedoczekanie jego! Kopnąłem go w jego wytworną rzyć i poszedłem w swiat. No i znów wędruję, znów spotykamy się na szlaku...
Dobro jest dobrem, nawet gdy nikt go nie czyni. Zło jest złem, nawet gdy wszyscy je czynią
Re: Postacie którymi gramy....
Sława!
Witajcie! W północnych stronach, skąd pochodzę, zwą mnie Tasuen, jednakże w tychże okolicach bardziej przyjęło się moje srugie miano - Xardas. Nazywać możecie mnie i tak i tak, mnie to jednako. Jak widzicie, jestem dość wysoki, mam jasne włosy, grzywkę (na żarty mi się zebrało...) i niebieskie oczy. Jestem szczupły i rzec można, że nawet lekki.
Ale dosc tego roztkliwiania się nad 'urodą'... Tak, dobrze Wam się wydaje, jestem wojownikiem. Na plecach dżwigam kusze, moją chyba ulubioną, w kaźdym bądź razie najczęsciej używaną broń. Wyśmienicie władam też mieczem, który stanowi przedłużenie mojej ręki... karzącej ręki, gubiącej tych, któzy porywają się na mnie bądź na moich towarzyszy.
Mimo, żem wojownik, nie jestem szczególnie sprawny. Ha, zapytacie, dzięki czemu jeszcze w takim razie żyję? Otóż dzięki moim innycm cechom... Swoją potęgę zawdzięczam spostrzegawczosci, bystrosci, wysokiej inteligencji oraz odpowiedniemu podejsciu do wroga, jesli przychodzi walczyc wręcz. Bawię się jednak rzadko w psychologa i chociaż bardzo dobrze potrafię władać mieczem, z reguły atakuję z dystansu, z ukrycia. Dlatego lubię kuszę i podczas misji zajmuję nietypowe miejsca - często jestem zwiadowcą, penetrującym okolicę i cichaczem unieszkodliwiającym wrogów bełtem skierowanym między oczy lub w tyłgłowy.
Jestem raczej małomówny, chociaż w towarzystwie szanujących mnie osób potafię być otwarty i towarzyski. Nie dajcie się zmylićmojej postawie - na co dzieńjestem chłodny, spokojny, podchodzący z badawczą nieufnością do wszystkiego, mrużąc przenikliwe oczy. Jednakże honor to dla mnie wartość najwyższa. Mimo, iż nieraz przychodzi celować z drzewa w plecy, honor jest dla mnie wszystkim. Nie jestem tchózem - jestem gorejącym w duszy smokiem z ogniem w oczach, tylko bardzo dobrze się maskującym.
Powiedziałem o sobie zbyt wiele... ale towarzyszom trzeba ufac.
Skąd się wziąłem w podróży? Cóż, z jednej strony sprawy osobiste, a z drugiej, chęć zarobku... najemnik sam musi się starać o robotę i godziwą zapłatę... Nawet tacy jak ja muszą jeść.
Dość smędzenia, bo zaczynam bredzić smalone duby! W drogę!
Witajcie! W północnych stronach, skąd pochodzę, zwą mnie Tasuen, jednakże w tychże okolicach bardziej przyjęło się moje srugie miano - Xardas. Nazywać możecie mnie i tak i tak, mnie to jednako. Jak widzicie, jestem dość wysoki, mam jasne włosy, grzywkę (na żarty mi się zebrało...) i niebieskie oczy. Jestem szczupły i rzec można, że nawet lekki.
Ale dosc tego roztkliwiania się nad 'urodą'... Tak, dobrze Wam się wydaje, jestem wojownikiem. Na plecach dżwigam kusze, moją chyba ulubioną, w kaźdym bądź razie najczęsciej używaną broń. Wyśmienicie władam też mieczem, który stanowi przedłużenie mojej ręki... karzącej ręki, gubiącej tych, któzy porywają się na mnie bądź na moich towarzyszy.
Mimo, żem wojownik, nie jestem szczególnie sprawny. Ha, zapytacie, dzięki czemu jeszcze w takim razie żyję? Otóż dzięki moim innycm cechom... Swoją potęgę zawdzięczam spostrzegawczosci, bystrosci, wysokiej inteligencji oraz odpowiedniemu podejsciu do wroga, jesli przychodzi walczyc wręcz. Bawię się jednak rzadko w psychologa i chociaż bardzo dobrze potrafię władać mieczem, z reguły atakuję z dystansu, z ukrycia. Dlatego lubię kuszę i podczas misji zajmuję nietypowe miejsca - często jestem zwiadowcą, penetrującym okolicę i cichaczem unieszkodliwiającym wrogów bełtem skierowanym między oczy lub w tyłgłowy.
Jestem raczej małomówny, chociaż w towarzystwie szanujących mnie osób potafię być otwarty i towarzyski. Nie dajcie się zmylićmojej postawie - na co dzieńjestem chłodny, spokojny, podchodzący z badawczą nieufnością do wszystkiego, mrużąc przenikliwe oczy. Jednakże honor to dla mnie wartość najwyższa. Mimo, iż nieraz przychodzi celować z drzewa w plecy, honor jest dla mnie wszystkim. Nie jestem tchózem - jestem gorejącym w duszy smokiem z ogniem w oczach, tylko bardzo dobrze się maskującym.
Powiedziałem o sobie zbyt wiele... ale towarzyszom trzeba ufac.
Skąd się wziąłem w podróży? Cóż, z jednej strony sprawy osobiste, a z drugiej, chęć zarobku... najemnik sam musi się starać o robotę i godziwą zapłatę... Nawet tacy jak ja muszą jeść.
Dość smędzenia, bo zaczynam bredzić smalone duby! W drogę!
There are only two ways to live your life. One is as though nothing is a miracle. The other is as though everything is a miracle