"Krwawa Polana"
Dwoje wojowników stało po obu stronach polanki leśnej, osłoniętej ze wszech stron gęstym lasem. Nikt ich tu nie usłyszy, nikt nie przybędzie, niezależnie od wyniku potyczki. Słońce znajdowało się w zenicie, a jego refleksy na zbroi paladyna widać było z daleka. Jego zbroja wykonana była z kunsztownego metalu, bogate zdobienia miały podkreślać wartość świętego wojownika, którego zadaniem jest walka ze złem. Teraz gdy stał na przeciw swego największego wroga jego głowę wypełniała mieszanina myśli, którą można by nazwać istnym chaosem. Zza zamkniętego hełmu nie było widać żadnych emocje, ale nie można powiedzieć, że paladyn był spokojny. W istocie bał się, ale nie bólu czy śmierci jak normalny człowiek. On bał się porażki. Wiedział, że jeśli on zawiedzie to Dolinę ostrego liścia czeka zagłada. Był bowiem ostatnim członkiem tajemnego bractwa założonego wieki temu. Teraz miał nadejść czas, aby sprawdzić czy jest godzien nazywać się paladynem, czy sprosta tej próbie, której był poddawany przez los. Stał więc w pełnym słońcu pełen obaw, wiedząc, że dłuższe czekanie tylko go osłabia, gdyż stał w pełnym słońcu w zbroi płytowej, która choć była lżejsza i mocniejsza niż zwyczajowy egzemplarz takowej, to jednak jej waga dawała rycerzowi się we znaki. Nie umiał jednak zdobyć się na odwagę aby zaatakować pierwszy, wolał walczyć w defensywie.
Jego przeciwnik doskonale zdawał sobie sprawę z faktu, że przewaga jest po jego stronie, przynajmniej do czasu, Jego ponad przeciętny wzrost i szpiczaste uszy doskonale potwierdzały jego elficki rodowód. Jako istota żyjąca bliżej natury był przyzwyczajony do słońca, a matka natura obdarzyła go darem częściowego negowania nieprzyjemnych efektów gorąca. Jego rynsztunek znacząco różnił się od ekwipunku paladyna, miał on na sobie jedynie skórzane ubranie, wykończone bogatymi zdobieniami w kształcie węża. Można było odnieść wrażenie że przy podmuchach wiatru węże na jego ubraniu poruszały się delikatnie, jakby pełzając w celu znalezienia lepszego miejsca.
Sytuacja zdawała się przeciągać w nieskończoność, jedynymi odgłosami wydobywającymi się z przyszłego pola bitwy był szum wiatru, które tylko podnosił atmosferę wielkiego napięcia. Nawet zwierzęta ucichły i czmychnęły gdzieś daleko, aby nie być świadkami tego zdarzenia. Paladyn wiedząc, że dalsze czekanie nie ma najmniejszego sensu, postanowił mimo wszystko zaatakować pierwszy. Pot spływał z jego twarzy lekkim strumieniem, miał jednak nadzieję, że jego oponent tego nie zauważy, dla paladyna najważniejsze było bowiem nie ukazywanie strachu. Powoli wyciągnął swój miecz, który trzymał na plecach. Gdy oburącz pochwycił rękojeść miecza począł wymawiać słowa modlitwy do swojego boga, w chwilę później nad ostrzem pojawiła się ledwo widoczna niebieska aura, która była dowodem tego że jego modlitwy zostały wysłuchane. Dodało to rycerzowi światła nieco ducha, którego tak bardzo potrzebował. Z imieniem swego boga na ustach ruszył do ataku biegiem, Elf, widząc jaki obrót przybierają sprawy również począł przygotowania do walki. Wziął do ręki trzymane dotychczas przy boku dwa miecze, z których jeden był szczególny, bowiem jego rękojeść wykonana była w kształcie węża a po ostrzu zaczęły spływać kropelki dziwnej substancji, która najprawdopodobniej była jakimś rodzajem zabójczej trucizny. Gdziekolwiek spadła choć kropla tej cieczy trawa natychmiast więdła przybierając kolor blado brązowy miast jasnego zielonego.
Wojownik sprawiedliwości dotarł już do wyznawcy węża, i uniesionym nad głową ostrzem wykonał potężny zamach, w powietrzu słychać było tylko świst ostrza, które mimo tego, że ważyło pewnie z 6 kg, w rękach wprawnej osoby poruszało się bardzo szybko i płynnie. Paladyn nie przestawał atakować raz po raz rozcinając powietrze lecz jego wróg za każdym razem zdążył jednak zrobić unik dzięki iście demonicznej zręczności. Aura roztaczająca się nad oburęcznym ostrzem zaczęła słabnąc. Na to czekał wojownik lasu i wykorzystując nadludzką szybkość począł zadawać ciosy obiema broniami jednocześnie. Uderzenia te pomimo tego, że bardzo szybkie, były jednak słabe a zbroja paladyna poza bogatymi zdobieniami miała też doskonałe zastosowanie bojowe. Żaden z ciosów nie był w stanie zranić rycerza. Ta sytuacja nie mogła trwać w nieskończoność, więc elf wpadł na dość ryzykowny plan i natychmiast postanowił wprowadzić go w życie. Udając, iż został zraniony chciał przewrócić się na ziemię. Paladyn wykorzystując sytuacje z niezwykła zawziętością wyprowadził cięcie z prawej strony, trafiając przeciwnika w rękę. Lekka skórzana koszula nie była w stanie nawet choć trochę zniwelować siły ciosy tak wielkiego ostrza. Ostrze przecięło ubranie i natychmiast na ostrzu pojawiła się ciemno czerwona krew. Wyznawca węża upadł na ziemię teraz naprawdę ciężko ranny. Kałuża jego krwi zaczęła się tworzyć z jego krwawiącej ręki. Rycerz światła postanowił zakończyć sprawę raz na zawszy i uniósł swój poświęcony miecz nad głowę aby dokonać ostatecznego cięcia. W tej chwili na twarzy elfa wyraz bólu i cierpienia zastąpił ponury uśmiech, więc jego plan się powiódł, teraz rycerz był odsłonięty, więc swoją jedyną sprawną jeszcze ręką rzucił swój zatruty miecz w kierunku twarzy wojownika. Ostrze trafiło w łączenie w miejsce, w którym hełm łączył się z resztą zbroi, i tym samym przecinając skórzane łączenie wbił się rycerzowi w szyję. Paladyn zamarł w bezruchu. Spod hełmu zaczęła płynąc krew, spływała po ostrzu a następnie po rękojeści zatrutej klingi. Miecz który dzierżył w dłoniach wypadł mu z rąk upadając bezgłośnie na trawę, wprost do kałuży krwi jaka się utworzyła z rany elfa. Poczuł że świat ciemnieje mu przed oczyma by zaraz zniknąć zupełnie. Upadł na ziemie, wiedział, że to już koniec, zrozumiał, że zło zwyciężyło i że wszystko zostało stracone.....na wieki. Kałuża krwi poczęła się powiększać obejmując już całego wojownika, leżącego na polanie wśród drzew, jedynych świadków tego ponurego wydarzenia. W głowie słyszał już tylko głos, który nieustannie wypowiadał tylko jedno słowo:
- .....za...wio...dłeś...
mam nadzieje, ze to nie jest tak zle jak mi sie wydaje
![Razz :P](./images/smilies/icon_razz.gif)
Teraz czas na drugie:(to jest na razie pierwsza czesc
Rozdzial pierwszy : zwiastun zaglady
Mroźny wiatr rozszalał się na dobre. Było tak zimno, że można było zobaczyć jak zamarza własny oddech, Dodatkowo śnieg wysoki na metr wcale nie ułatwiał zadania jakie mieli nasi podróżnicy. Poruszali się powoli, raz po raz zatapiając się w białym puchu. Wszędzie na horyzoncie było widać tylko biel, Musieli jednak dotrwać, musieli przeżyć, ich zadanie było zbyt ważne aby mogli zawieść.
Wszystko zaczęło się dwa tygodnie temu, gdy Verina i Malgot , jak zwykle siedzieli w ogrodzie kwiatowym, podziwiając piękno nocy. Księżyc oświetlał cały ogród swym blaskiem, i było doskonale widać dwoje zakochanych znajdujących się na ławeczce pod wierzbą. Uciekali tu od wrzawy wielkiego miasta, była to ich oaza spokoju, gdzie cisze co jakis czas przerywało tylko pohukiwanie sowy. Spędzali tu każdą wolną chwilę, uciekając od szarej codzienności, aby choć na chwile znaleźć się w magicznym świecie ciszy, piękna i spokoju.. Myśleli, że tak już będzie zawsze, nawet nie przeczuwali jak bardzo się mylą.
Gdy tak siedzieli obejmując się wzajemnie, ciszę rozdarł straszliwy huk. Natychmiast wstali, aby zobaczyć co się stało. Dźwięk dochodził z kierunku miasta, które teraz stało w płomieniach oświetlając całą okolice jasnym światłem. Przez chwile zastanawiali się co mogło być przyczyną tej katastrofy, dlaczego spokojne miasto nagle płonęło. Wkrótce jednak poznali odpowiedź, gdy na niebie w blasku księżyca ukazała się wielka bestia, ze skrzydłami. Pokryta była łuskami, miała ogromne skrzydła a z pyska i nozdrzy co chwile buchał ogień.
- To..to…niemożliwe…..przecież to smok – wybełkotał Malgot
- Ale…. one wyginęły… dawno temu – dodała Verina, która była przerażona jeszcze bardziej
Bestia robiła właśnie kolejny nawrót, i znowu zbliżała się do miasta. Z jej pyska wyleciała kula ognia skierowana prosto na mały kościółek w centrum miasta. Chwilę później uderzyła w główną wieżę kościoła, która natychmiast złamała się w pół, jakby wcale nie była zbudowana z kamienia, lecz z papieru. Górna część wieży opadła z wielkim hałasem na ziemie zmieniając w ruiny pobliski domek i prawdopodobnie grzebiąc w nim jego mieszkańców. Smok latał nad miastem nie więcej niż 10 minut, po czym odleciał w blasku płomieni.
Verina i Malgot stali jak wryci. Nie mogli się poruszyć ani nawet wypowiedzieć choć jednego słowa. Ich rodzinne miasto było doszczętnie zniszczone, ich rodziny, znajomi, prawdopodobnie już nie żyli, spaleni żywcem, albo pogrzebani przez walące się budynki. Patrzyli tylko tępymi oczyma na płomienie, które dokańczały teraz dzieła zniszczenia.
- Co teraz zrobimy ? – powiedziała, łkając, Verina
- Będziemy musieli zaczekać do świtu i zobaczyć czy może ktoś przeżył…ktokolwiek – rzekł łamiącym się głosem mężczyzna. – a później….nie wiem.
Miasto paliło się do samego rana, nawet w blasku wschodzącego słońca widać było gdzieniegdzie niektórych miejscach resztki pożaru. Zakochani nie mogli spać tej nocy, zbyt wstrząśnięci wydarzeniami, które miały miejsce. Spędzili noc siedząc na swej ławeczce, spoglądając jak ich kochane miasto obraca się w ruinę.
Teraz z miasta zostały tylko sterty gruzu, zgliszcza spalonych domów oraz zwęglone ciała mieszkańców. Verina i Malgot postanowili zejść do miasta, a raczej do tego co z niego pozostało, aby odszukać jakichkolwiek ludzi, którzy przeżyli tę noc. Poszukiwania zajęły im cały dzień, zaczęło już zmierzchać, a nasi bohaterowie stracili już nadzieję, czy uda im się znaleźć choć jedną żywą osobę. Już mieli zaprzestać poszukiwań, gdy nagle spostrzegli poruszającą się dłoń wystającą spod gruzu. Natychmiast rzucili się na pomoc odwalając kamienie na bok, Jakie było ich zdziwienie gdy pod gruzem znaleźli starca. Zaczęli się zastanawiać jakim cudem ten człowiek przeżył, w tym wieku to raczej nie było możliwe. Wtem zobaczyli na jego szacie, lekko tylko przypalonej przez ogień, znak Płonącej róży, bractwa magów osiadłego w ich mieście.
- Dziękuje za pomoc – powiedział starzec – już myślałem, że spędzę tu całą wieczność, Moje zaklęcia chroniły mnie przed ciężarem tych kamieni, ale nie mogłem tu trwać przez cały czas.
- Czy możesz nam jakoś wytłumaczyć wydarzenia ostatniej nocy – rzekł Malgot,
- To był Nawritaxalasus – smok, ale to już pewnie zauważyliście, Według legendy jego powrót będzie oznaczał nadejście czasów mroku i śmierci.
- Znaczy się, że do dopiero początek ? – trzęsącym się głosem powiedziała Verina
- Obawiam się że tak, ale legenda mówi też, że można go pokonać..
- Jak ? Przecież to smok. Jak chcesz walczyć z czymś takim ? – przerwał magowi Malgot.
- W tym celu musicie się udać do miasta elfów – Wirilium, tam znajdziecie sposób na pokonanie tego zła
- Jak to ? to nie pójdziesz z nami ?
- Ja? – starzec się zaśmiał – Ja jestem już za stary. Wy musicie się tam udać.
- Przecież nawet nie wiemy gdzie te miasto się znajduje.
- Tym się nie martwcie, zaraz coś na to poradzę – Czarodziej machnął ręką, niebieskie światło wybuchło z jego palców, a pod ręką pojawił się natychmiast zwój.
- Co to? – zapytał Malgot, który miał już najwidoczniej dość bycia zaskakiwanym na każdym kroku.
- To magiczna mapa, która pomoże wam znaleźć drogę, a teraz już idźcie bo czas ucieka.
- A co z tobą ? Nie możemy cię tu tak zostawić – powiedziała jak zwykle opiekuńcza Verina.
- Mną się nie martwcie, trzeba ratować świat. Ruszajcie natychmiast !!.
Nasi bohaterowie znów stanęli jak skamieniali. Wiedzieli, że muszą iść, zastanawiali się tylko czemu los wybrał akurat ich, Przecież nie mieli do tego żadnych predyspozycji. Na pięknej twarzy Veriny pojawiły się łzy, spływały powoli z jej zielonych dużych oczu po alabastrowych policzkach i kapały na jej bluzkę. Malgot objął ją, chcąc dodać jej otuchy. Jej Długie kasztanowe włosy opadły na jego ramię. Po chwili wyruszyli, na spotkanie własnego przeznaczenia…….
C.D.N…..(kiedys)
![Razz :P](./images/smilies/icon_razz.gif)
No i to by bylo na tyle, mam nadzieje, ze dalo sie to jakos przeczytac. Bylbym wdzieczny za jakas krytyke lub jakies rady na przyszlosc.
Odpowiednio umotywowany text "Lepiej sobie ospusc" tez jest rodzajem rady
Zauwazylem, do komentowania uzywacie osobnego topicu. Nie jestem pewny czy powinienem ow temat utworzyc, wic mam pewna propozycje, aby ktos odpowiedzialny stworzyl taki temat jezeli bedzie on konieczny. Z gory dziekuje