Robin of Sherwood
Robin of Sherwood
Wlasciwie nie wiadomo na jakie czasy datuje sie legenda o slawnym Robinie. Mowi sie o XIII, XIV wieku, kiedy to bylo wielu takich rzezmieszkow i kilku z nich podawalo sie za Robin Hooda. Czy istnial ktos taki naprawde i czy naprawde zabieral bogatym i oddawal biednym nie wiadomo. Byc moze zarowno postac jak i jej atrybuty wymyslono na potrzeby legendy. Lecz nie legenda bedziemy sie tu zajmowac. Oto minelo 600 lat...
Mamy poczatek lat osiemdziesiatych XX wieku. Pewnego pieknego dnia, brytyjczyk znany pod mianem Richarda Carpentera otrzymal zlecenie na serial familijny. Po naradach z Sindneyem Pole uznal, ze dobrze by bylo wziac na tapete Robin Hooda, gdyz tamten trzydziesci lat wczesniej wspolprodukowal amerykanska wersje serialu. Amerykanska, wiec wiadomo od razu kto jest dobry a kto zly i wszystko sie dobrze konczy. Obaj uznali, ze nowe spojrzenie na te sprawe moze wydawac sie interesujace. Carpenter znalazl jeszcze jedna wedle niego wade tamtego serialu. Dostrzegl w obowiazujacej wersji legendy niesamowicie wazny fakt: legenda o krolu zlodziei zupelnie niepodobnie do innych z brytyjskiej mitologii jest wyzuta z wszelkiego mistycyzmu i magii. Postanowil to poprawic. Nie spoczal na tym. Odmlodzil takze bohaterow, byc moze byl to zabieg pod publiczke, jednak on sam tlumaczy sie teoria rewolucji. Buntownicy przeciw systemowi, prawu, bogatym, rewolucjonisci powinni byc wedlug niego mlodzi. Jak zapowiedzial tak uczynil. zainspirowal sie filmem z Errolem FLynnem, angielskimi lasami oraz grami w ktore grywal jako dziecko (RPG?). Stworzyl bohaterow:
Robina z Loxeley - mlodego wiesniaka, wierzacego w wolnosc, ktory z glodu zostaje zmuszony do klusowania w krolewskim lesie i zostaje przylapany podczas oprawiania upolowanego jelenia. Swietny lucznik, ktory tym przypadkowym zdarzeniem uruchamia lawine losu, ktory w ten czy inny sposob nagle spotyka sie twarza w twarz z wlasnym przeznaczeniem. Jego wies spalono, a on sam stal sie czlowiekiem z nikad. Udal sie do pobliskiego Lasu Sherwood, w ktorym napotkal...
Szkarłatnego Willa - ex-żołnierza-najemnika, ktoremu na jego oczach zgwalcono zone, a nastepnie stratowano ja konmi. Wiedzionego żądzą zemsty szalenca, zlego i cynicznego.
Mucha - mlodego, prostego i z lekka przyglupawego wiesniaka
Małego Johna - czleka wielkiej postury i umyslu, niesamowicie lojalnego. Rodzaj socjalisty.
Braciszka Tucka - ksiezulka, lubiacego wypic i zjesc, dosc przewrotnie interpretujacego Slowo Boze
Lady Marion - spowinowacona z rodzina krolewska szlachcianke, ktora pod wplywem zakretow losu udaje sie na wygnanie. Zakochana w Robinie, mila, wspolczujaca i lojalna.
sir Guy z Gisbourne - przydupasa szeryfa, nietolerancyjnego faszyste (ach ta jego blond czuprynka), okrutnego, pozbawionego wyobrazni aroganckiego dupka. Mimo, wszystko zolnierza.
Roberta de Rainault znanego takze jako Szeryf z Nottingham - cynicznego gracza, polityka, kalkulujacego kazdy ruch.
oraz Herna Myśliwego - mistyczna postac, na poly szamana jakiegos poganskiego kultu, na poly czlowieka, byc moze takze boga. Odzianego w skory jelenia i z jego glowa i dorodnym porozem. Postac rysujaca sie na tle mgly.
Pozniej doszly nowe postacie, ale o nich za chwile, najpierw obsada aktorska postaci powyzszych, wszyscy sa brytyjczykami.
Robin Hooda zagral ciemnowlosy Michael Praed, aktor wowczas teatralny, znany polskim telewidzom glownie z Dynastii, jako ksiaze Michael z Mołdawii.
Scarlett Willa zagral rowniez brytyjski aktor, o bardzo charakterystycznej twarzy: Ray Winstone, ktory wystapil wczesniej w glosnym filmie Quadrophenia. Teraz przypomni sie zapewne rola w HP i Czara Ognia.
Much - Peter Llevellyn Wiliams.
Mały John - zarosniety Clive Mantle. Po latach zobaczylismy go bez brody w trzeciej czesci Obcego.
Braciszek Tuck - Phil Rose.
Lady Marion z Leaford - rudowłosa, dumna, pelna gracji i wewnetrznego ciepła Judi Trott
Sir Guy z Gisbourne, blondwlosy i niebieskooki (tak tak rasa panow) znany z wczesniejszego kultowego Excalibura (Mordred) Robert Addie, stale z tym samym pogardliwym wyrazem twarzy.
Szeryfa zagral Nickolas Grace, aktor teatralny i telewizyjny. Z charakterystyczna brodka i fryzura na garnek.
Twarzy Herna niewiele widac w trakcie filmu, jednak jego glos jest niezwykle wazny dla jego tresci. Aktor przywdziewajacy tajemniczy stroj nazywal sie John Abineri, bialowlosy mezczyzna w sile wielu o melancholijnym wyrazie twarzy.
To sa tzw. glowni bohaterowie. To znaczy ci ktorzy w poczatkowym zamysle mieli sie pojawiac przez cala serie... Roznie to z tym wyszlo, chwilami na bardzo dobrze ale o tym za jakis czas...
Jesli ktos ma ochote cos dodac, cos skomentowac, cos poprawic, podzielic sie wrazeniami na temat serialu w ogolnym znaczeniu to zapraszam do czenienia tego w tym temacie. Chwilowo opre to forum glownie na tym serialu.
Mamy poczatek lat osiemdziesiatych XX wieku. Pewnego pieknego dnia, brytyjczyk znany pod mianem Richarda Carpentera otrzymal zlecenie na serial familijny. Po naradach z Sindneyem Pole uznal, ze dobrze by bylo wziac na tapete Robin Hooda, gdyz tamten trzydziesci lat wczesniej wspolprodukowal amerykanska wersje serialu. Amerykanska, wiec wiadomo od razu kto jest dobry a kto zly i wszystko sie dobrze konczy. Obaj uznali, ze nowe spojrzenie na te sprawe moze wydawac sie interesujace. Carpenter znalazl jeszcze jedna wedle niego wade tamtego serialu. Dostrzegl w obowiazujacej wersji legendy niesamowicie wazny fakt: legenda o krolu zlodziei zupelnie niepodobnie do innych z brytyjskiej mitologii jest wyzuta z wszelkiego mistycyzmu i magii. Postanowil to poprawic. Nie spoczal na tym. Odmlodzil takze bohaterow, byc moze byl to zabieg pod publiczke, jednak on sam tlumaczy sie teoria rewolucji. Buntownicy przeciw systemowi, prawu, bogatym, rewolucjonisci powinni byc wedlug niego mlodzi. Jak zapowiedzial tak uczynil. zainspirowal sie filmem z Errolem FLynnem, angielskimi lasami oraz grami w ktore grywal jako dziecko (RPG?). Stworzyl bohaterow:
Robina z Loxeley - mlodego wiesniaka, wierzacego w wolnosc, ktory z glodu zostaje zmuszony do klusowania w krolewskim lesie i zostaje przylapany podczas oprawiania upolowanego jelenia. Swietny lucznik, ktory tym przypadkowym zdarzeniem uruchamia lawine losu, ktory w ten czy inny sposob nagle spotyka sie twarza w twarz z wlasnym przeznaczeniem. Jego wies spalono, a on sam stal sie czlowiekiem z nikad. Udal sie do pobliskiego Lasu Sherwood, w ktorym napotkal...
Szkarłatnego Willa - ex-żołnierza-najemnika, ktoremu na jego oczach zgwalcono zone, a nastepnie stratowano ja konmi. Wiedzionego żądzą zemsty szalenca, zlego i cynicznego.
Mucha - mlodego, prostego i z lekka przyglupawego wiesniaka
Małego Johna - czleka wielkiej postury i umyslu, niesamowicie lojalnego. Rodzaj socjalisty.
Braciszka Tucka - ksiezulka, lubiacego wypic i zjesc, dosc przewrotnie interpretujacego Slowo Boze
Lady Marion - spowinowacona z rodzina krolewska szlachcianke, ktora pod wplywem zakretow losu udaje sie na wygnanie. Zakochana w Robinie, mila, wspolczujaca i lojalna.
sir Guy z Gisbourne - przydupasa szeryfa, nietolerancyjnego faszyste (ach ta jego blond czuprynka), okrutnego, pozbawionego wyobrazni aroganckiego dupka. Mimo, wszystko zolnierza.
Roberta de Rainault znanego takze jako Szeryf z Nottingham - cynicznego gracza, polityka, kalkulujacego kazdy ruch.
oraz Herna Myśliwego - mistyczna postac, na poly szamana jakiegos poganskiego kultu, na poly czlowieka, byc moze takze boga. Odzianego w skory jelenia i z jego glowa i dorodnym porozem. Postac rysujaca sie na tle mgly.
Pozniej doszly nowe postacie, ale o nich za chwile, najpierw obsada aktorska postaci powyzszych, wszyscy sa brytyjczykami.
Robin Hooda zagral ciemnowlosy Michael Praed, aktor wowczas teatralny, znany polskim telewidzom glownie z Dynastii, jako ksiaze Michael z Mołdawii.
Scarlett Willa zagral rowniez brytyjski aktor, o bardzo charakterystycznej twarzy: Ray Winstone, ktory wystapil wczesniej w glosnym filmie Quadrophenia. Teraz przypomni sie zapewne rola w HP i Czara Ognia.
Much - Peter Llevellyn Wiliams.
Mały John - zarosniety Clive Mantle. Po latach zobaczylismy go bez brody w trzeciej czesci Obcego.
Braciszek Tuck - Phil Rose.
Lady Marion z Leaford - rudowłosa, dumna, pelna gracji i wewnetrznego ciepła Judi Trott
Sir Guy z Gisbourne, blondwlosy i niebieskooki (tak tak rasa panow) znany z wczesniejszego kultowego Excalibura (Mordred) Robert Addie, stale z tym samym pogardliwym wyrazem twarzy.
Szeryfa zagral Nickolas Grace, aktor teatralny i telewizyjny. Z charakterystyczna brodka i fryzura na garnek.
Twarzy Herna niewiele widac w trakcie filmu, jednak jego glos jest niezwykle wazny dla jego tresci. Aktor przywdziewajacy tajemniczy stroj nazywal sie John Abineri, bialowlosy mezczyzna w sile wielu o melancholijnym wyrazie twarzy.
To sa tzw. glowni bohaterowie. To znaczy ci ktorzy w poczatkowym zamysle mieli sie pojawiac przez cala serie... Roznie to z tym wyszlo, chwilami na bardzo dobrze ale o tym za jakis czas...
Jesli ktos ma ochote cos dodac, cos skomentowac, cos poprawic, podzielic sie wrazeniami na temat serialu w ogolnym znaczeniu to zapraszam do czenienia tego w tym temacie. Chwilowo opre to forum glownie na tym serialu.
– To wódka? – słabym głosem zapytała Małgorzata.(...)
– Na litość boską, królowo – zachrypiał – czy ośmieliłbym się nalać damie wódki? To czysty spirytus.
– Na litość boską, królowo – zachrypiał – czy ośmieliłbym się nalać damie wódki? To czysty spirytus.
Re: Robin of Sherwood
Moge tylko dodac ze ta wersja Robin Hooda jest po prostu kapitalna i dosc wiernie osadzona w realiach historycznych - chodzi mi o ubiory itp. ten serial moge ogladac zawsze - moj kumpel jest jego maniakiem, ma wszystkie odcinki na cd i non stop je oglada - gdyby byl jakis konkurs sprawdzający wiedze o serialu to pewno by wygral.
Re: Robin of Sherwood
W drugiej serii Preada zastąpił Jason Connery (blondwłosy syn Seana)
aktorstwo może nie było tu jakies wysublimowane, ale poprawne a najważniejsze że wszyscy jakoś tak pasowali do swoich ról (może drugie wcielenie Robin Hooda najmniej)
a najlepiej z wszystkich zagrała... muzyka, to co zrobił Clannad tworząc Legend to mistrzostwo świata
I find my way
Night and day
I am the Hunter
...the Hunter
Twenty Years
Of waiting here
I am the Hunter
...the Hunter
aktorstwo może nie było tu jakies wysublimowane, ale poprawne a najważniejsze że wszyscy jakoś tak pasowali do swoich ról (może drugie wcielenie Robin Hooda najmniej)
a najlepiej z wszystkich zagrała... muzyka, to co zrobił Clannad tworząc Legend to mistrzostwo świata
I find my way
Night and day
I am the Hunter
...the Hunter
Twenty Years
Of waiting here
I am the Hunter
...the Hunter
Re: Robin of Sherwood
Zwrociliscie uwage na to ze ubiory sie zmieniaja? Ewoluuja? Albo czasem wrecz przeciwnie deewoluuja?
Np na przykladzie samego Nasira. W odcinkach kiedy byli wrogami ma na sobie fajowa zbroje, czarna i cwiekowana. Rekawice tak samoz cwiekowane. Potem chwilami biega juz tylko w kurcie, czy kaftanie nabijanym cwiekami i to brazowym!
Goraco bylo Markowi Ryanowi w tym czy jak?
Tak samo miecz Albion.
Poczatkowo jest to miecz o zlotym jelcu zdobionym klejnotami - rubinami bodajrze - o dlugiej waskiej prostej klindze.
W Mieczach Waylanda zostal zmieniony, gdyz okazalo sie ze nie uda sie zrobic kilku podobnych (za drogie?) i Albion stracil zdobienia na jelcu, ostrze stalo sie szersze przy rekojesci (trojkatne), no i zyskal napis na klindze: Albion.
Podobnie Robin, tez chwilami biega w lachmanach, mimo ze na poczatku mial fajny stroj. (darlo im sie to czy niszczylo? nie jestem w stanie dociec)
Np na przykladzie samego Nasira. W odcinkach kiedy byli wrogami ma na sobie fajowa zbroje, czarna i cwiekowana. Rekawice tak samoz cwiekowane. Potem chwilami biega juz tylko w kurcie, czy kaftanie nabijanym cwiekami i to brazowym!
Goraco bylo Markowi Ryanowi w tym czy jak?
Tak samo miecz Albion.
Poczatkowo jest to miecz o zlotym jelcu zdobionym klejnotami - rubinami bodajrze - o dlugiej waskiej prostej klindze.
W Mieczach Waylanda zostal zmieniony, gdyz okazalo sie ze nie uda sie zrobic kilku podobnych (za drogie?) i Albion stracil zdobienia na jelcu, ostrze stalo sie szersze przy rekojesci (trojkatne), no i zyskal napis na klindze: Albion.
Podobnie Robin, tez chwilami biega w lachmanach, mimo ze na poczatku mial fajny stroj. (darlo im sie to czy niszczylo? nie jestem w stanie dociec)
Re: Robin of Sherwood
Muzyka rzeczywiscie miodzio.
Dla mnie osobiscie Jason jest jakis taki lalusiowaty - srednio mia pasuje na Czlowieka w Kapturze. Ale mial fajne momenty.
W sumie dobrze ze nie ciagneli tego dalej. Dzis pewnie lecialaby 18 seria. I juz flaki z olejem. A tak serial pozostal na pewnym etapie i jest postrzegany znacznie lepiej.
Dla mnie osobiscie Jason jest jakis taki lalusiowaty - srednio mia pasuje na Czlowieka w Kapturze. Ale mial fajne momenty.
W sumie dobrze ze nie ciagneli tego dalej. Dzis pewnie lecialaby 18 seria. I juz flaki z olejem. A tak serial pozostal na pewnym etapie i jest postrzegany znacznie lepiej.
-
- Posty: 104
- Rejestracja: sob sty 18, 2020 12:47 pm
Re: Robin of Sherwood
Lezka sie w oczku kreci, na wspomnienie godzin, dluuuugich godzin, przed telewizorem...
Re: Robin of Sherwood
tak sobie oglądam dziś Robina i zwracam na zupełnie inne szczegóły niz kilkanaście lat temu
muszę stwierdzić, że jeśli idzie o szeryfa to Nicolas Grace zagrał genialnie (jakkolwiek co do gry reszty aktorów zdania nie zmieniam, choć do swoich ról pasowali, John Addie chyba najbardziej - po Nicolasie rzecz jasna)
szeryf z Nottingham to oprócz tego, że cyniczny strasznie to na dodatek całkiem inteligentny, wykształcony - władał językiem francuskim, łaciną, sztukę pisania opanował lepiej niż mnisi - jak sam wyznał był z zawodu, uwaga.... kancelistą (Alan z Doliny odc. 5, I seria), z dużą dawką ironii podchodził do poczynań sir Guy'a, choć rownież z pewną dozą wściekłości, ale jak na upokorzenia, jakich doznawał z powodu nieudolności swego sługi, to wykazywał się sporym stoicyzmem, natomiast humor miał szeryf dość subtelny - 90% jego żartów i docinków biedny sir Guy nie był w stanie zrozumieć
zaczynam być fanem Szeryfa z Nottingham
jako król Ryszard Lwie Serce (Królewski błazen -odc. 6, I seria) zagrał John Rhys-Davies (znany m.in jako Gimli )
muszę stwierdzić, że jeśli idzie o szeryfa to Nicolas Grace zagrał genialnie (jakkolwiek co do gry reszty aktorów zdania nie zmieniam, choć do swoich ról pasowali, John Addie chyba najbardziej - po Nicolasie rzecz jasna)
szeryf z Nottingham to oprócz tego, że cyniczny strasznie to na dodatek całkiem inteligentny, wykształcony - władał językiem francuskim, łaciną, sztukę pisania opanował lepiej niż mnisi - jak sam wyznał był z zawodu, uwaga.... kancelistą (Alan z Doliny odc. 5, I seria), z dużą dawką ironii podchodził do poczynań sir Guy'a, choć rownież z pewną dozą wściekłości, ale jak na upokorzenia, jakich doznawał z powodu nieudolności swego sługi, to wykazywał się sporym stoicyzmem, natomiast humor miał szeryf dość subtelny - 90% jego żartów i docinków biedny sir Guy nie był w stanie zrozumieć
zaczynam być fanem Szeryfa z Nottingham
jako król Ryszard Lwie Serce (Królewski błazen -odc. 6, I seria) zagrał John Rhys-Davies (znany m.in jako Gimli )
Re: Robin of Sherwood
zauwazyles, ze wszystkie (no moze nie wszystkie ten z Patrickiem Berginem bodaj i z Uma Thurman, nie) nastepne wcielenia szeryfa sa na Nicolasie wzorowane? Ta sama charakteryzacja, ta sama charakterystyczna brodka. Koniecznie brunet.
Tak ceniony (glownie przez fanow HP) Alan Rickman, w Ksieciu Zlodziei, zagral niemal kalke Grace'a (moze byl bardziej fanatyczny - przynajmniej taki byl scenariusz, Szeryf z RoS jest spokojny i wywazony, chyba ze akurat go trafi szlag)
Mnie sie najbardziej podobaja miny jakie robi, gdy dowiaduje sie co tym razem nie powiodlo sie Guyowi. Charakterystyczne wykrzywienie twarzy, ktore zdaje sie mowic:
"Czy ja musze wszystko robic sam?!"
Tak ceniony (glownie przez fanow HP) Alan Rickman, w Ksieciu Zlodziei, zagral niemal kalke Grace'a (moze byl bardziej fanatyczny - przynajmniej taki byl scenariusz, Szeryf z RoS jest spokojny i wywazony, chyba ze akurat go trafi szlag)
Mnie sie najbardziej podobaja miny jakie robi, gdy dowiaduje sie co tym razem nie powiodlo sie Guyowi. Charakterystyczne wykrzywienie twarzy, ktore zdaje sie mowic:
"Czy ja musze wszystko robic sam?!"
Re: Robin of Sherwood
A mi się podobają takie teksty:
G. - Panie mój, myślałem...
S. - Myślałeś, co Gisburne?! Jaka szkoda, że mnie tu nie było. Kiedy cię naszła ta twoja myśl? Kiedy byłem w Londynie? A może później? Z pewnością tak drużgoczące wspomnienie, zostało na dłużej w twojej pamięci. A może to było tego ranka?
G. - Panie mój, myślałem...
S. - Myślałeś, co Gisburne?! Jaka szkoda, że mnie tu nie było. Kiedy cię naszła ta twoja myśl? Kiedy byłem w Londynie? A może później? Z pewnością tak drużgoczące wspomnienie, zostało na dłużej w twojej pamięci. A może to było tego ranka?
Re: Robin of Sherwood
Faktycznie, serial ten to mistrzostwo swiata!
Ale ten blondasek w trzeciej serii to juz im nie wyszedl za bardzo...
Jest taka ksiazka ktora bardzo klimatem jest zblizona do tego serialu, "Robin Hood" Howarda Pyle, goraco polecam! Tylko chyba ciezko znalezc bo ostatnie polskie wydanie bylo w 1966 r.
To taki zbior opowiadan (mysle ze jest to zapis legend ktore krazyly wsrod ludu a nie fantazje autora co czyni ta pozycje jeszcze ciekawsza).
Jest tam opowiadanko jak Robin walczy z postacia ktora nazywa sie Cudak z Gisbourne, mysle ze od tej postaci wzial sie serialowy Gisbourne choc w opowiadaniu jest szalencem/platnym morderca i ubiera sie w zbroje ze skory konia, lacznie z lbem, szeryf wynajmuje go aby zabil dzielnego banite...
Serialowy Gisbourne natomiast wystepuje w jeszcze innym filmie fantasy
zwroccie uwage kto zatrzymuje konia Mela Gibsona jak ten jedzie sie zemscic na samym poczatku Bravehart. Biednego Gisbourna chyba zdegradowali po licznych niepowodzeniach i wyslali do szkocji jako gwardziste prostego...
Ale ten blondasek w trzeciej serii to juz im nie wyszedl za bardzo...
Jest taka ksiazka ktora bardzo klimatem jest zblizona do tego serialu, "Robin Hood" Howarda Pyle, goraco polecam! Tylko chyba ciezko znalezc bo ostatnie polskie wydanie bylo w 1966 r.
To taki zbior opowiadan (mysle ze jest to zapis legend ktore krazyly wsrod ludu a nie fantazje autora co czyni ta pozycje jeszcze ciekawsza).
Jest tam opowiadanko jak Robin walczy z postacia ktora nazywa sie Cudak z Gisbourne, mysle ze od tej postaci wzial sie serialowy Gisbourne choc w opowiadaniu jest szalencem/platnym morderca i ubiera sie w zbroje ze skory konia, lacznie z lbem, szeryf wynajmuje go aby zabil dzielnego banite...
Serialowy Gisbourne natomiast wystepuje w jeszcze innym filmie fantasy
zwroccie uwage kto zatrzymuje konia Mela Gibsona jak ten jedzie sie zemscic na samym poczatku Bravehart. Biednego Gisbourna chyba zdegradowali po licznych niepowodzeniach i wyslali do szkocji jako gwardziste prostego...
Re: Robin of Sherwood
A czy wiecie to: stroj Herna wzial sie od stroju kaplanow Herna (celtyckie imie tego boga to chyba Cernunnos) oni sie tak ubierali.
Zreszta pewnie ze 2 ubiera sie tak nadal bo przeczytalem gdzies ze ponad 40 % ludzi w Anglii przeszla w ostatnich latach na stare religie... Ale to chyba tylko neopoganska propaganda...Choc mi zawsze wydawal sie blizszy gosc co wyglada jak rogaty i siedzi w lesie jedzac za duzo grzybkow magicznych niz smutny i mamroczacy biskup we wnetrzach ociekajacych zlotem wiec wcale bym sie nie zdziwil gdyby to jednak byla prawda...
Zreszta pewnie ze 2 ubiera sie tak nadal bo przeczytalem gdzies ze ponad 40 % ludzi w Anglii przeszla w ostatnich latach na stare religie... Ale to chyba tylko neopoganska propaganda...Choc mi zawsze wydawal sie blizszy gosc co wyglada jak rogaty i siedzi w lesie jedzac za duzo grzybkow magicznych niz smutny i mamroczacy biskup we wnetrzach ociekajacych zlotem wiec wcale bym sie nie zdziwil gdyby to jednak byla prawda...
Re: Robin of Sherwood
Po 1966 roku musiało być jeszcze inne jej wydanie pod pełnym tytułem - ja np. mam w tytule "Robin Hood" natomiast wiem, iż ta sama książka została również wydana w Polsce pod tytulem "Wesołe przygody Robin Hooda" (bo tak też brzmi w oryginale)
a co do treści to książka nie jest nawet trochę zbliżona klimatem do serialu, w istocie jest od niego tak oddalona jak, to tylko możliwe przy załozeniu, że mamy do czynienia z tą samą legendą
opowiadanie o tym jak Robin spotyka Cudaka z Gisbourne jest chyba jedynym tak poważnym w książce - tutaj Robin spotyka wyjątkowo odrażającą osobę i zabija po raz drugi w życiu! Wcześniej zabił lesniczego, co spowodowało jego banicję - i to wszyscy jakich miał "na rozkładzie" w książce
książka Pyle'a była lekka, wesoła, przyjemna, nie było w nich mistycznych klimatów, banda liczyła osiemdziesięciu i wiecej zuchów i nawet nie określali się bandą, ale wesołą kompanią, i rzecz jasna nie było żadnych saracenów
Ale że Dudka na mundial nie wzięli?
-
- Posty: 32
- Rejestracja: śr kwie 22, 2020 9:01 pm
Re: Robin of Sherwood
Mozna sciagnac z sieci ale w orginale. Trescia nie zgadza sie w 100 % z serialem ale klimatem jak najbardziej, bede o to walczyl do upadlego...
Zreszta zaraz pojde, wezme z polki i postaram sie Ci to udowodnic odpowiednimi fragmentami... Nie jest taka wesola, poczatek owszem jest milutki ale z czasem pojawia sie coraz wiecej smutku i melancholii a na koncu to mozna uronic lezke. Faktem jest ze Robin nie jest w tej ksiazce maniakalnym morderca... Zreszta tak czy inaczej warto przeczytac, najlepsze jest spotkanie z Cudakiem a zaraz potem z zebrakami, mi zawsze kojarzylo sie to z tym serialem... Fakt brak tam satanistow, wilkolakow i czarownic ale i tak moim zdaniem klimat jest podobny.
Zreszta zaraz pojde, wezme z polki i postaram sie Ci to udowodnic odpowiednimi fragmentami... Nie jest taka wesola, poczatek owszem jest milutki ale z czasem pojawia sie coraz wiecej smutku i melancholii a na koncu to mozna uronic lezke. Faktem jest ze Robin nie jest w tej ksiazce maniakalnym morderca... Zreszta tak czy inaczej warto przeczytac, najlepsze jest spotkanie z Cudakiem a zaraz potem z zebrakami, mi zawsze kojarzylo sie to z tym serialem... Fakt brak tam satanistow, wilkolakow i czarownic ale i tak moim zdaniem klimat jest podobny.
Re: Robin of Sherwood
O, to ja też mogę wkleić kilka cytatów.
jedyne wspolne punkty to te momenty, gdy na ekranie widzimy jak chłopcy się bawią w lesie wtedy widać, że czasami było równie wesoło jak w książce - ale to są tak rzadkie momenty, że niemożliwa jest do obrony teza o zbliżonym klimacie
natomiast wszystkie główne akcje w serialu przeprowadzane są na serio i trzeba dużo samozaparcia aby uznać, że Robin i przyboczni dobrze się w trakcie bawili, co akurat w książce było normą
"- Jakże to - zawołał Biskup podniesionym głosem do Robin Hooda - to w taki sposób ty i twoja banda traktuje tej miary dostojników Kościoła co ja? Jedziemy sobie spokojnie gościńcem, ja i ci bracia zakonni, z naszymi jucznymi końmi, w eskorcie tuzina zbrojnych, a tu zjawia się ten dryblas, dwa metry wzrostu z okładem, ludzi ma ze sobą osiemdziesięciu czy więcej i woła do mnie: Stać!... Do mnie, Biskupa Herefordu, miarkujesz! Na co moja eskorta... szlag by trafił tych tchórzów... ucieka od razu. Ale popatrz no, nie dość, że mnie zatrzymał, to jeszcze mi zagroził, że Robin Hood obedrze mnie ze skóry jak zająca. Jakby tego było za mało naurągał mi... tłusty katabas, ludożerczy biskup, lichwiarskie gardło nienasycone i czegóż to nie wygadywał, jakbym był zerem, włóczęgą czy kotlarzem. Na dodatek, kiedy tu przyszedłem, natknąłem się na potężnego grubasa, co udaje księdza. Klepnął mnie po plecach, Bog świadkiem, jakbym był ostatnim ciurą.
- Pokaż mi sie do wszystkich diabłów! - zakrzyknął Braciszek Tuck przepychając się i wyskakując przed Biskupa. - Pokaż no mi się, powiadam! - strzelił Biskupowi palcami pod nosem, aż tamten szarpnął się w tył, jakby weń piorun uderzył. - To ja udaję ksiedza?! Szalbiercą mnie nazywasz? Słuchaj no, Biskupie, daje słowo, że nie gorszy jestem od ciebie w pobożności i sam móglbym zostać biskupem, gdybym się nie urodził pod płotem. A wykształcony jestem też nie gorzej od ciebie, choć nigdy nie mogłem opanować tej paskudnej łaciny, bo mi język pasuje tylko do krzepkiej angielskiej mowy. Ale zapewniam cię, że potrafię odmówić swoje Pater noster i Ave Maria z nie większą ilością lapsusów niż ty, tluściochu jeden!
Biskup nastroszyl się na Braciszka jak rozwścieczony kocur, tymczasem nawet sir Ryszard śmiał się; tylko Robin zachowywał poważną minę.
- Nie wtrącaj się, Tuck - powiedział - nie powinieneś stawiać się w ten sposób jego wielebności. Przykro mi, ekscelencjo, że zostałeś tak niegrzecznie potraktowany przez moją bandę. Zapewniam cię szczerze, że mamy wielki szacunek dla sukni duchownej. Mały Johnie, wystąp natychmiast.
Na te słowa Mały John wystąpił z gromady, krzywiąc markotnie twarz, jak gdyby mówił: Miej litość nade mną, wodzu. Wtedy Robin Hood zwrócił się do Biskupa Herefordu i zapytal:
- Czy to ten człowiek tak butnie przemawiał do waszej wielebności?
- A tak, tenże sam - powiedział Biskup - zwykły łobuz, dalibóg.
- A czyś ty, Mały Johnie - zapytał Robin posępnym tonem - nazwał jego wielebność tłustym katabasem?
- Tak - odrzekł boleśnie Mały John.
- I ludożerczym biskupem?
- Tak - odrzekł jeszcze boleśniej Mały John.
- I lichwiarskim gardłem nienasyconym?
- Tak - odrzekł Mały John do tego stopnia bolesnym tonem, że mógłby wzruszyć do łez Smoka z Wentley.
- Jakaż szkoda, że tak jest w istocie! - zawołał swawolny Robin zwracając się do Biskupa. - Bo przekonałem się, że Mały John zawszę prawdę mówi.
Huknął śmiech, a Biskupowi krew uderzyła do twarzy, aż zrobił się purpurowy, ale nie powiedział nic, tylko połknął słowa, choć mało go nie udusiły."
albo sam wstęp do części trzeciej, w którym czytamy:
"Część Trzecia
ktora opowiada o tym, jak w jednym dniu spotkały Robin Hooda i innych trzy wesołe przygody, w których Robin oberwał w skórę, ale i zdobył trzech dzielnych przyjaciół"
lub też wierszyk informujący szeryfa kto odebrał nagrodę w konkursie łuczniczym:
"Na Ciebie, Panie nieb niech spłyną blaski -
Szepcze w Sherwoodzie lud -
Bo wziął nagrodę z twej ręki i łaski
Wesoły Robin Hood."
to coś zupełnie przeciwnego niż mamy w serialu
jedyne wspolne punkty to te momenty, gdy na ekranie widzimy jak chłopcy się bawią w lesie wtedy widać, że czasami było równie wesoło jak w książce - ale to są tak rzadkie momenty, że niemożliwa jest do obrony teza o zbliżonym klimacie
natomiast wszystkie główne akcje w serialu przeprowadzane są na serio i trzeba dużo samozaparcia aby uznać, że Robin i przyboczni dobrze się w trakcie bawili, co akurat w książce było normą
"- Jakże to - zawołał Biskup podniesionym głosem do Robin Hooda - to w taki sposób ty i twoja banda traktuje tej miary dostojników Kościoła co ja? Jedziemy sobie spokojnie gościńcem, ja i ci bracia zakonni, z naszymi jucznymi końmi, w eskorcie tuzina zbrojnych, a tu zjawia się ten dryblas, dwa metry wzrostu z okładem, ludzi ma ze sobą osiemdziesięciu czy więcej i woła do mnie: Stać!... Do mnie, Biskupa Herefordu, miarkujesz! Na co moja eskorta... szlag by trafił tych tchórzów... ucieka od razu. Ale popatrz no, nie dość, że mnie zatrzymał, to jeszcze mi zagroził, że Robin Hood obedrze mnie ze skóry jak zająca. Jakby tego było za mało naurągał mi... tłusty katabas, ludożerczy biskup, lichwiarskie gardło nienasycone i czegóż to nie wygadywał, jakbym był zerem, włóczęgą czy kotlarzem. Na dodatek, kiedy tu przyszedłem, natknąłem się na potężnego grubasa, co udaje księdza. Klepnął mnie po plecach, Bog świadkiem, jakbym był ostatnim ciurą.
- Pokaż mi sie do wszystkich diabłów! - zakrzyknął Braciszek Tuck przepychając się i wyskakując przed Biskupa. - Pokaż no mi się, powiadam! - strzelił Biskupowi palcami pod nosem, aż tamten szarpnął się w tył, jakby weń piorun uderzył. - To ja udaję ksiedza?! Szalbiercą mnie nazywasz? Słuchaj no, Biskupie, daje słowo, że nie gorszy jestem od ciebie w pobożności i sam móglbym zostać biskupem, gdybym się nie urodził pod płotem. A wykształcony jestem też nie gorzej od ciebie, choć nigdy nie mogłem opanować tej paskudnej łaciny, bo mi język pasuje tylko do krzepkiej angielskiej mowy. Ale zapewniam cię, że potrafię odmówić swoje Pater noster i Ave Maria z nie większą ilością lapsusów niż ty, tluściochu jeden!
Biskup nastroszyl się na Braciszka jak rozwścieczony kocur, tymczasem nawet sir Ryszard śmiał się; tylko Robin zachowywał poważną minę.
- Nie wtrącaj się, Tuck - powiedział - nie powinieneś stawiać się w ten sposób jego wielebności. Przykro mi, ekscelencjo, że zostałeś tak niegrzecznie potraktowany przez moją bandę. Zapewniam cię szczerze, że mamy wielki szacunek dla sukni duchownej. Mały Johnie, wystąp natychmiast.
Na te słowa Mały John wystąpił z gromady, krzywiąc markotnie twarz, jak gdyby mówił: Miej litość nade mną, wodzu. Wtedy Robin Hood zwrócił się do Biskupa Herefordu i zapytal:
- Czy to ten człowiek tak butnie przemawiał do waszej wielebności?
- A tak, tenże sam - powiedział Biskup - zwykły łobuz, dalibóg.
- A czyś ty, Mały Johnie - zapytał Robin posępnym tonem - nazwał jego wielebność tłustym katabasem?
- Tak - odrzekł boleśnie Mały John.
- I ludożerczym biskupem?
- Tak - odrzekł jeszcze boleśniej Mały John.
- I lichwiarskim gardłem nienasyconym?
- Tak - odrzekł Mały John do tego stopnia bolesnym tonem, że mógłby wzruszyć do łez Smoka z Wentley.
- Jakaż szkoda, że tak jest w istocie! - zawołał swawolny Robin zwracając się do Biskupa. - Bo przekonałem się, że Mały John zawszę prawdę mówi.
Huknął śmiech, a Biskupowi krew uderzyła do twarzy, aż zrobił się purpurowy, ale nie powiedział nic, tylko połknął słowa, choć mało go nie udusiły."
albo sam wstęp do części trzeciej, w którym czytamy:
"Część Trzecia
ktora opowiada o tym, jak w jednym dniu spotkały Robin Hooda i innych trzy wesołe przygody, w których Robin oberwał w skórę, ale i zdobył trzech dzielnych przyjaciół"
lub też wierszyk informujący szeryfa kto odebrał nagrodę w konkursie łuczniczym:
"Na Ciebie, Panie nieb niech spłyną blaski -
Szepcze w Sherwoodzie lud -
Bo wziął nagrodę z twej ręki i łaski
Wesoły Robin Hood."
to coś zupełnie przeciwnego niż mamy w serialu
Re: Robin of Sherwood
No dobra, poddaje sie ale musisz mi przyznac ze ksiazka w 30 % zgadza sie z serialem (pod wzgledem klimatu oczywiscie), a tak przy okazji, czy banda byla zawsze tak mala jak w serialu czy liczna? Cos mi sie we lbie kolacze ze w wiekszosci opowiesci ich bylo wielu ale nie mam pewnosci...
-
- Posty: 18
- Rejestracja: pt sty 17, 2020 11:24 pm
Re: Robin of Sherwood
W tej akurat książce była liczna - ok 80 chłopa
W innych nie wiem, gdyż nie czytałem, ale w większości filmów to rzeczywiście była ciut większa niż to, co mamy w serialu (podstawowa siódemka z modyfikacjami czyli +/- 2, w niektórych odcinkach pierwszej serii)
w filmie z Costnerem sama ferajna też liczyła więcej niż 20 osób plus ich rodziny - z tego co pamiętam, to w lesie mieli coś na kształt wioski
Tak właśnie oglądając serial mogę wskazać kilkanaście momentów zgodnego klimatu czyli wesołej kompanii do żartów zawsze skorej - niestety wszystkie te momenty to były sceny w Sherwood (z wyłączeniem tych mistycznych z udziałem Herne'a) czyli np. przeciąganie liny, walka na łyżki trzymane w zębach, Tuck walczący po kolei z członkami teamu na kładce nad wodą
oprócz tych i kilku podobnych oddających nieco ducha ksiażki (choć pewnie nie był to specjalny zabieg), była jeszcze jedna w podobnym stylu, która działa się w Nottingham - gdy Szeryf przeszukiwał wóz z sianem, a Robin & co. wychodzili obok, przebrani za procesję mnichów - szybko jednak wesoły nastrój minął, gdyż przybył nowy szeryf ze swoim przybocznym assassynem Sarakiem (dawnym nauczcielem i przyjacielem Nasira) - później już do końca wesoło nie było (odc. 5 Szeryf z Nottingham, seria III)
to w ogóle był dziwny odcinek - po raz pierwszy widziałem jak Gisbourne dogadywał Szeryfowi, a ten nie bardzo wiedział jak się odszczekiwać i dopiero w finale Szeryf odzyskał swój dawny polot
Tak a propo zmian w wyglądzie (jak wspominane wcześniej zmiany w ubiorach czy mieczach)
zauważyłem, że w serii trzeciej zmieniono czcionkę napisow początkowych i końcowych (jedynie napisu tytułowego oraz napisu z tytułem odcinka nie zmieniono)
W innych nie wiem, gdyż nie czytałem, ale w większości filmów to rzeczywiście była ciut większa niż to, co mamy w serialu (podstawowa siódemka z modyfikacjami czyli +/- 2, w niektórych odcinkach pierwszej serii)
w filmie z Costnerem sama ferajna też liczyła więcej niż 20 osób plus ich rodziny - z tego co pamiętam, to w lesie mieli coś na kształt wioski
Tak właśnie oglądając serial mogę wskazać kilkanaście momentów zgodnego klimatu czyli wesołej kompanii do żartów zawsze skorej - niestety wszystkie te momenty to były sceny w Sherwood (z wyłączeniem tych mistycznych z udziałem Herne'a) czyli np. przeciąganie liny, walka na łyżki trzymane w zębach, Tuck walczący po kolei z członkami teamu na kładce nad wodą
oprócz tych i kilku podobnych oddających nieco ducha ksiażki (choć pewnie nie był to specjalny zabieg), była jeszcze jedna w podobnym stylu, która działa się w Nottingham - gdy Szeryf przeszukiwał wóz z sianem, a Robin & co. wychodzili obok, przebrani za procesję mnichów - szybko jednak wesoły nastrój minął, gdyż przybył nowy szeryf ze swoim przybocznym assassynem Sarakiem (dawnym nauczcielem i przyjacielem Nasira) - później już do końca wesoło nie było (odc. 5 Szeryf z Nottingham, seria III)
to w ogóle był dziwny odcinek - po raz pierwszy widziałem jak Gisbourne dogadywał Szeryfowi, a ten nie bardzo wiedział jak się odszczekiwać i dopiero w finale Szeryf odzyskał swój dawny polot
Tak a propo zmian w wyglądzie (jak wspominane wcześniej zmiany w ubiorach czy mieczach)
zauważyłem, że w serii trzeciej zmieniono czcionkę napisow początkowych i końcowych (jedynie napisu tytułowego oraz napisu z tytułem odcinka nie zmieniono)
Re: Robin of Sherwood
W tej ekranizacji z Berginem i Thurman tez bylo ich zdaje sie od cholery chlopa.
Jednak o ile mnie pamiec nie myli to w legendzie ich jest garstka, wlasnie tylu ilu przedstawiono w RoS, badz mniej wiecej tylu.
Wg. legendy i historii powstawaly po prostu rownolegle bandy, zlozone z wiesniakow zbieglych do lasow. Kazda miala swego robin Hooda. I tak tych Robinow bylo okolo setki. I kazdy byl prawdziwy.
Jednak o ile mnie pamiec nie myli to w legendzie ich jest garstka, wlasnie tylu ilu przedstawiono w RoS, badz mniej wiecej tylu.
Wg. legendy i historii powstawaly po prostu rownolegle bandy, zlozone z wiesniakow zbieglych do lasow. Kazda miala swego robin Hooda. I tak tych Robinow bylo okolo setki. I kazdy byl prawdziwy.
Re: Robin of Sherwood
Kurcze widze, ze trzeba bedzie sobie odswierzyc.
The man who is swimming against the stream knows the strength of it.
Re: Robin of Sherwood
Ja to ogladalem jak lecialo pierwszy i drugi raz... Lata temu, wlasciwie setki lat temu ale nie znam nikogo kto nagral (mialem kilka odcinkow, ten z satanami pamietam ze nagrywalem, to dwa wlasciwie byly) a moje kasety gdzies zaginely wiec nawet nie ma jak obejrzec. Moze bedzie lecialo jeszcze raz to bym z checia sobie poogladal ale pewnie bedzie w jakis dziwnych godzinach jak znam zycie... Wlasnie tak sobie mysle czy ma szanse zorganizowanie ogolnopolskiego zjazdu milosnikow tego serialu.
-
- Posty: 32
- Rejestracja: śr kwie 22, 2020 9:01 pm
Re: Robin of Sherwood
Wszystkie odcinki są w sieci...
Re: Robin of Sherwood
Ogladam co nieco i na co trafilem...
Jedna z komiczniejszych sytuacji (bo to raczej mroczny i powazny film):
Odcinek z templariuszami.
Proba odbicia zlodzieja wraz z łupem z rak szeryfa, ktory akuratnie przebywa w Leaford (Marion jest z Leaford). Ogluszenie kilku straznikow. Nasir zostaje na czatach.
Zaklada helm i bierze tarcze. Boze jak on komicznie wyglada z tym pawezem. No ale wpada Tuck. Patrzy na Nasira dziwnie. Saracen podnosi helm (bo z nosalem byl) po czym tez patrzy dziwnie na Tucka, po chwili opuszcza go spowrotem i wskazuje na glowe, a potem na Tucka. Braciszek wskazuje na glowe i usmiecha sie dobrodusznie. Nasir rozglada sie chwile, po czym zrezygnowany podnosi jeden z helmow z ziemi i rzuca braciszkowi. Ten przez chwile oglada, po czym zdejmuje kaptur i zaklada helm. Bierze sie pod boki i pozuje. Nasirowi zdaje sie to nie wystarczac. Jedna reka wskazuje zeby cos podniosl.
Pamietam ze jak ogladalem za pierwszym razem to nie zajarzylem o co mu chodzi. Braciszek w koncu zajarzyl i podkazal habit. Usmiechnal sie, po czym nagle jakby cos zrozumial i spojrzal dziwnie w strone Nasira.
Wiecie moze co zrozumial?
To jakis podtekst erotyczny mial byc?
Czy go podwialo po prostu? ("Zimna noc...")
W kazdym razie ta scena wywoluje u mnie spazmy smiechu.
Jedna z komiczniejszych sytuacji (bo to raczej mroczny i powazny film):
Odcinek z templariuszami.
Proba odbicia zlodzieja wraz z łupem z rak szeryfa, ktory akuratnie przebywa w Leaford (Marion jest z Leaford). Ogluszenie kilku straznikow. Nasir zostaje na czatach.
Zaklada helm i bierze tarcze. Boze jak on komicznie wyglada z tym pawezem. No ale wpada Tuck. Patrzy na Nasira dziwnie. Saracen podnosi helm (bo z nosalem byl) po czym tez patrzy dziwnie na Tucka, po chwili opuszcza go spowrotem i wskazuje na glowe, a potem na Tucka. Braciszek wskazuje na glowe i usmiecha sie dobrodusznie. Nasir rozglada sie chwile, po czym zrezygnowany podnosi jeden z helmow z ziemi i rzuca braciszkowi. Ten przez chwile oglada, po czym zdejmuje kaptur i zaklada helm. Bierze sie pod boki i pozuje. Nasirowi zdaje sie to nie wystarczac. Jedna reka wskazuje zeby cos podniosl.
Pamietam ze jak ogladalem za pierwszym razem to nie zajarzylem o co mu chodzi. Braciszek w koncu zajarzyl i podkazal habit. Usmiechnal sie, po czym nagle jakby cos zrozumial i spojrzal dziwnie w strone Nasira.
Wiecie moze co zrozumial?
To jakis podtekst erotyczny mial byc?
Czy go podwialo po prostu? ("Zimna noc...")
W kazdym razie ta scena wywoluje u mnie spazmy smiechu.
Sit transit gloria mundi.